losowe inne prace z tej kategorii:
Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się. Po pierwsze
podaj swój nick:
Wróc do menu: opowiadanie

Nadzieja Elfów część II - Płacz w lesie
Zimny wiatr przeszył niczym ostrze elfiego rapiera policzek Tergriona księcia elfów. Była to już szósta noc w leśnych ostępach, do których on i jego przyboczni wybrali się na polowanie. Szósta noc i ani jednej zdobyczy. Coś było nie tak, tak mroźny wiatr a dopiero początek jesieni. Zwierzęta jakby dawno opuściły swoje leża i udały się gdzieś gdzie nie dotkie ich ostrze zim y. Mała drużyna elfów dowodzona przez księcia Tergriona siedziała właśnie przy ognisku starając się maksymalnie osłonić od wiatru i zaczerpnąć choć odrobinę ciepła płomienia, który dzisiejszej nocy go nie dawał. Silny wiatr zrywał liście z drzew i niósł je poprzez poprzez las. Czuły słuch księcia wychwycił w szepcie wiatru cichy odgłos urywanego płaczu. Książe nasłuchiwał jeszcze przez chilę ale nie usły szał już nic więcej. Spojrzał pytająco na swoich towarzyszy szukając u nich oznak tego, że podobnie jak on usłyszeli ten płacz. Oni jednak siedzieli tak jak przedtem nie zwracając na nic uwagi. Stwierdził, że może to jego słuch go zawodzi, lecz ten płacz nie dawał mu spokoju. Wstał więc i ruszył pomiędzy knieje, ruchem ręki zatrzymując na miejscach swoich kompanów. Przeszedł niewielki odcinek leśnego duktu,gdy ponownie usłyszał odgłos płaczu niesiony poprzez wiatr. Tym razem był pewny, że się nie przesłyszał. Odrzucił na bok płaszcz i ruszył szybciej w kierunku, z którego docierał płacz. Kierował się prosto na odgłos płaczu, który co chwilę zanikał. Przedzierał sie poprzez chaszcze, ich kolce raniły jego wspaniałą, dostojną twarz na, której nie widać było oznak starości mimo jego sześciuset lat. Jego sylwetk a pozostała smukła i umięśniona. Szedł sprężystym krokiem, w którym widoczne były lata musztry i wojaczki. Po przedarciu się przez kolejną kępę zarośli wszedł na polanę. Na drugim jej końcu zauważył światełko, jego serce zaczęło szybciej bić z podniecenia. Nie zwlekając ani chili ruszył w tym kierunku. Wtem staną jak wryty, z lasu po jego prawej stonie wyszedł ogromny troll a za nim dwóch orków. Kierowali s ie naźródło światła. Wtem zza chmur wyjrzał księżym oblewając jasną poświatą całą polanę. Gdy światło księżyca odbiło się od pięknej, wypolerowanej zbroji księcia troll i orki ruszyły w jego kierunku. Książe chciał chwycić za miecz jak kiedyś gdy był jeszcze młody lecz w tej właśnie chwili poczuł kłucie w okolicy serca. Chwycił się za bok pragnąc pozbyć się bólu lecz on nie ustawał. Chwyci ł za magiczny wisior wiszący na jego szyji i wypowiedział tylko jedno słowo "przybądźcie". Wtem magiczna poświata oblała przestrzeń pomiędzy lerzącym księciem a jego wrogami. W poświecie tej zmaterializowały się dwie postacie. Jedna ubrana w starodawny pancerz rycerzy Golwiniony, trzymająca w prawej ręce ogromny miecz a w lewej tarczę. Druga natomiast ubrana w czerwone szaty magów ognia w szpiczastej czapce i opierająca sie na pięknej długiej lasce, po której tańczyły płomyki. Poświata znikła równie szybko jak się pojawiła a przerażone orki staneły jak zamurowane na widok nowo przybyłych. Troll nie zwarzał na nich dla ogromnego potwora były to tylko kawałki mięsa do pożarcia. Stwór zaryczał i ruszył w szale na spokojnie stojące postacie. Gdy był pięć metrów od nich mag podniósł rękę i wskazał na troll, który w tej samej chwili cały się zapalił. Zaryczał jeszcze głośniej najwidoczniej przerażony nagłym bólem, ale nie przestawał biec w ich kierunku. Teraz przystąpił do akcji rycerz, który zrobił krok do przodu i nastawił tarczę w kierukcu troll. Rozpędzony stwór trafił prosto na tarczę rycerz, który w tej samej chiwli wygiął sie do tyłu przerzucając w ten sposób zaskoczonego trolla. Zwalił się on na trawę porastającą polankę tuż obok leżącego księcia. Rycerz nie zwlekał, wskoczył na płonącego trolla i wbił mu miecz w potylicę. Trol wydał jeszcze nie artykułowany odgłos i skonał. Zaskoczone i zdezorientowane orki rzuciły się do ucieczki. Wtedy mag wskazał na nich i obu objeły płomienie. Nie zdążyli dotrzeć do krawędzi lasu zanim ich wypalone ciała runęły pomiędzy niewielkie krzewy. Ponownie poświata oblała światłem p rzybyłe postacie i gdy zniknęła ich już nie było. Ogromny swąd palącego sie ciała trolla dotarł do księcia, smród był tak duszący, że książe gdyby stał to by upadł. Powoli Tergrion wstał i ruszył w kierunku światła wyszeptując tylko słowa podziękowania dla przyjaciół, którzy nawet po śmierci przyszli mu na pomoc. Szedł chwiejnym krokiem w kierunku światła gdy usłyszał odgłosy jego kompanów, którzy wbiegali właśnie na polanę. Dotarł wreszcie doźródła światła. Pod wielkim dębem na kępie fosforyzującego mchu leżało dziecko. Niemowle płakało cichutko najwidocznie z zimna, książe zdjął swój płaszcz i owinął nim dziecko. Zabrał chłopca do domu gdzie traktował go jako syna i dał mu na imię KASJUSZ a to w języku elfów znaczyło "nadzieja".


KOMENTARZE:

Tylda (~) oznacza podpis osoby niezarejestrowanej.


2006-07-18 22:33    IP: brak danych


No mi się podobało-czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że niedługo się ukaże. Jedyne co mnie razi to powtórzenia...
--
~Silva


DODAJ KOMENTARZ

Pola oznaczone gwiazdką są obowiązkowe

Podaj swoje imię*:
Podaj swój adres email:
Zapisz słownie cyfrę 8*:



Zawarte tu prace moża wykorzystywać tylko za wyraźną zgodą autorów | Magor 1999-2018 | Idea, gfx & code: Vaticinator | Twoje IP: 18.119.172.58