losowe inne prace z tej kategorii:
Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się. Po pierwsze
podaj swój nick:
Wróc do menu: opowiadanie

-Respirator-
-Tym, którzy z niewiadomych powodów "wrócili"-

Błysk szkła przeszył półmrok i podzielił go na dwie równe części. Po chwili obie połowy zlały się w jedność i wszytko było jak przed sekundą. Bladoróżowe ciało pokryło się gęsią skórką. Pomiędzy lekko drżącymi palcami znów błysk... Przybliżyła szkło do nadgarstka. Była spokojna. Bardzo spokojna. Przycisnęła je do skóry. Lekki nacisk... Stróżka krwi wolno spłynęła w kierunku dłoni i nagle zmieniła kierunek, skapując na podłogę. "Jednym zdecydowanym ruchem" myślała.
- Nigdy nie miałam tyle odwagi, ile mam w tej chwili-zaśmiała się cichutko.
Wbijając mocniej szkło, szybko przecięła skórę, porozcinała ścięgna, rozszarpała delikatne żyły... Krzyknęła. "Druga ręka, szybko! Druga ręka!". Wcisnęła szkło w bladą dłoń. Rozcięcie, które zdołała zrobić, nie było głębokie. Jej twarz pozostała kamienna, zamarznięta w jednym grymasie. Nie czekając, szybko wcisnęła obie ręce pod kran. Strumień wody rozmywał krew. Patrzyła chwilę z zaciśniętymi, bladymi wargami. Czekała. Chwila, sekunda, kilka kropel krwi. Całe wieki. Upadła.

Otworzyła oczy. Czarny pokój. Nie... jakieś pomieszczenie. Bez dna, bez ścian, bez granic. Zrobiła parę kroków. Nie usłyszała nawet drobnego dźwięku. Żadnego tupotu butów. Jej chód stał się głuchym.
-Gdzie ja jestem?- zapytała. Jej słowa z początku wolno, z każdą sekunda szybciej zaczęły odbijać się niemym echem. Napierały na nią. "Gdzie ja..? Gdzie ja jestem... Gdzie... Gdzie... GDZIE JA JESTEM?! Gdzie jestem... Jestem...? Jestem? GDZIEEE?! GDZIE JA JESTEM..." Słowa przeszywały jej czaszkę... "Gdzie jestem... Gdzie? Gdzie"; Paliły jak rozgrzane żelazo... "Jestem... Gdzie jestem?". Kłuły i przerażały. Zacisnęła uszy i padła na kolana. Wiła się z bólu, miotała w swoim strachu. Biła się z własnymi słowami.
-Nieee!- krzyknęła.
Cisza. Czarny świat zamilkł. Uspokoił się. Była znów tam, gdzie 10 sekund temu. Szepty, krzyk, echo - zniknęły. Cisza. Skuliła się w kłębek i usiadła. Ukryła twarz między kolanami. Milcząc czekała w ciszy na to, co miało się stać. Na to, czego tak śmiertelnie się bała. Na nic.


Podniosła głowę, a w dłoniach miała swojego ukochanego misia.
-Mama- wyszeptała. Znów miała dziecięcy głosik. Sukieneczka - ulubiona - rozkosznie oplatała jej kolanka. Nie było echa. Nic nie było. Była przecież Mama.
-Kochanie bądź grzeczną. Daj pracować mamusi. - uśmiechnęła się do niej łagodnie. - Możesz posiedzieć tak, jak zawsze. - dodała Mama, a jej oczy były takie ciepłe..
-Naprawdę?- ucieszyła się dziewczynka. W jej radości była prostota i niewinność.
-Tak- uśmiechnęła się szerzej Mama. Dziewczynka podreptała do krzesła i usiadła. Patrzyła. Oparła główkę na rączce i patrzyła. "Mamusia... Moja Mamusia..." myślała. Usnęła.

Otworzyła drzwi. W ciemności dostrzegła kształt. W tym właśnie miejscu padało łagodne światło. Była już inna. Czarna suknia, czarne buty. Zbyt poważne, zbyt dorosłe.. Za wcześnie przywdziane. Szła, nie chciała, ale nie przestawała.
-Musisz, wnuczuniu. Kiedyś będziesz żałować, że nie poszłaś - nie żałowała. Nigdy! Wiele razy myślała, że mogła podejść. Ale nigdy nie było w tym żalu. Czysta ciekawość - czy to prawda? Tak jak już kiedyś, przed laty, zatrzymała się. Powinna zacząć płakać i uciec w ramiona Babci. Nie, nie tym razem. "Jetem zbyt silna". Spokojnie, ale zdecydowanym krokiem podeszła. "To prawda" - pomyślała. Ona leżała w trumnie. Babcie nie kłamała. Położyła rękę na jej skostniałych, zimnych dłoniach. Patrzyła.
-Nie martw się, Mamusiu... On już nie zrobi ci krzywdy. Wiesz... Już długo nie robił mi tak... Teraz będziesz z Tatusiem. Ja sobie dam radę. - wyszeptała jej do ucha, mając nadzieje, że usłyszy. Mama nie usłyszała. Odwróciła się i odeszła, szeleszcząc żałobą suknią. Z jej oka wypłynęła łza.

Wokół niej znów ciemność. Czarny Świat. Położyła się myśląc, jak wiele stłumiła łez. "Gdybym zaczęła płakać, już nigdy bym nie skończyła" - powtórzyła w myślach słowa, które towarzyszyły jej przez 8 lat.

Kroki. Mimo, że nie słyszała swoich, mogła słyszeć jego. Tak jak zawsze. Na początku jeszcze się bała. Tup.. Tup... Szedł do niej, wiedziała co to oznaczało. Tup... TUP... TUP... "Szybko! Schowaj misia. - myślała - Miś nie może być przy ojczymie. ON nie może skrzywdzić misia. Do szafy... Nie, pod łóżko! Idzie, już słyszę go bardzo dobrze..." Oddech nieregularny i ciężki. "Tak, pod łóżko. Tam miś będzie bezpieczny!". Podszedł do niej i przytulił ją. Śmierdział alkoholem, papierosami i potem. Dobrze znała ten zapach. Po chwili leżała już nieruchomo, wpatrzona w oczka swojego misia. Tylko on to widział, przez tyle lat... Tylko on.
- Schowaj, misiu, łepek pod łóżko...- czasem szeptała. Ale tak bardzo, bardzo cichutko. Wychodził z pokoju i życzył jej dobrej nocy. Kiedy była jeszcze w zasięgu jego wzroku, miała przymrużone powieki. Nie umiała się poruszyć. Słysząc zgrzyt starych drzwi, klękała, składała rączki i...

Momentalnie otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że klęczy w Czarnym Świecie. Obok, w fotelu, siedziała Babcia. Trzymała coś w ręku. Wokół niej panowała pusta groza. Nicość.
-Boże, spraw, by to kiedyś minęło. Bądź łaskaw na me prośby, odpuść moje grzechy. Zachowaj mnie od ognia... Ocal duszę tego dziecka. Nie pozwól, by to... By to zostało już na zawsze - szeptała Babcia. Nie widziała swojej wnuczki. Ona sama też nie umiała przywołać w pamięci tej sytuacji. Nie pamiętała tego zdarzenia. Miała na sobie ubranie, w jakim przybyła do Czarnego Świata - czarna suknia, ciężkie buty. Czarne włosy umazane krwią...
-Wiem już dlaczego - wyszeptała sama do siebie. Słowa nie odbiły się echem. Udawały, że w ogóle nie zostały wypowiedziane. - O wszystkim wiedziałaś...- powiedziała, ledwo ruszając ustami. Na jej policzek cisnęły się łzy.

"Gdybym raz zaczęła płakać, już nigdy bym nie skończyła" - powiedziała zdecydowanym, zimnym głosem.

Zawroty głowy... Jasność. Paląca jasność nagle zaczynała otaczać jej postać. Już nie stała na swoich nogach, unosiła się w powietrzu, a jej ciało stawało się bezwładne. Zwłaszcza ręce. Powietrze pod jej ciężarem zaczęło się materializować. Szpitalne łózko. Pik, pik, pik. Dźwięk respiratora rozdzierał jej czaszkę i pogłębiał oczodoły. Pik, pik, pik. Znów ten cholerny dźwięk. Przypomina mi on... Przypomina mi jego kroki.
-Kochanie... - ucieszyła się babcia i mocno chwyciła ją za rękę.
-Au...- syknęła i zamknęła oczy. Nie mogła się zmusić do myślenia. Bolało.
-Żyjesz, jak dobrze! Iskierko! Żyjesz.- powtarzała Babcia płacząc. Pik, pik, pik. - Jesteśmy tu, czekamy aż się ockniesz.
-"Jesteście"? - zapytała z niepokojem. Babcia odwróciła głowę i lekkim ruchem wskazała ojczyma. Pikpikpikpikpikpik. Respirator zawył ciągiem denerwujących gam. Widziała jak pielęgniarka wyprasza Babcię, która gdzieś znika... A za szybą... Zostaje ON. Patrzyli sobie w oczy.
-Wróciłam cię zabić- wyszeptała, tak spokojnie, że nikt nie mógł usłyszeć jej słów. Delikatnie się uśmiechnęła. Odpowiedział uśmiechem. Pik, pik, pik...


KOMENTARZE:

Tylda (~) oznacza podpis osoby niezarejestrowanej.


2005-05-26 16:24    IP: brak danych


oj Kamilko.....jestes WIELKA...-podoba mi sie bardzo,czekam na nastepne:)
--
~Olka


2005-09-19 18:10    IP: brak danych


To mógłby być świetny prolog, a później cała ksiązka... Aż szkoda, że to tylko tyle... :/
--
~Silvan


2006-07-18 22:02    IP: brak danych


Kamila, Ty masz talent i to WIELKI! Wykorzystaj go-wielu ludziom sprawisz tym przyjemność :)
--
~Silva


2007-04-29 09:13    IP: 80.43.23.14


Hej Kamilo, swietnie piszesz, ale postaraj sie w innym temacie, ten nie jedna osobe czytajaca w dole do grobu doprowadzi, nie zlosc sie ale takie mamy czasy sam sie rozwodze wlasciwie zona mnie zostawila nieistotne na szczescie nie czytalem tego w trakcie kiedy sie dowiedzialem o rozwodzie.
--
~Arek


2007-05-03 22:09    IP: 83.8.25.11


w takim razie sugerowalabym nie czytac to tym ktorzy są w dołku. to opowiadania ma wlasnie byc takie... przepraszam. specjalnie dla ciebie napisze cos radosnego o motylkach i kwiatuszkach.
--
~kamila


DODAJ KOMENTARZ

Pola oznaczone gwiazdką są obowiązkowe

Podaj swoje imię*:
Podaj swój adres email:
Zapisz słownie cyfrę 6*:



Zawarte tu prace moża wykorzystywać tylko za wyraźną zgodą autorów | Magor 1999-2018 | Idea, gfx & code: Vaticinator | Twoje IP: 18.119.213.42