Wróc do menu: opowiadanieDobrze, że umieram
W tle cholernie ciemnego, wilgotnego lochu o zapachu stęchlizny, wpatrywałam się w postać głupiego osiłka. "Masz żałować za swoje grzechy, ladacznico!"- powiedział jakiś cnotliwy kapłan, który mnie tu zamykał... Żałować! Za co? Za to, że wbrew swojemu pochodzeniu i swojemu przeznaczeniu, dobrze się bawiłam? I to jeszcze w taki sposób? Torturuj mnie, głupcze, a nie dawaj mi raj! Strażnik, w którego dalej się wpatrywałam, zapiął rozporek i zaczynał się zbierać do wyjścia... uderzył biczem parę razy w ziemię - Przestań głupcze, i tak wszyscy wiedzą, że mnie nie chłostałeś. Wiedzą też dlaczego...- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Kretyn. Jakby nie wiedział za co tu jestem. Ale jest tylko samcem, a dla samców niezmiernie ciekawiej jest wejść ze mną do raju rozkoszy, niż chłostać mnie 2 razy dziennie. Każdy z nich tak myśli... Z resztą, gdybym tego nie lubiła, dalej zarabiałabym na życie jako służka. I to nie w byle jaki sposób. Nad czym władał mój ostatni pan- nie mam pojęcia... Nie wiem też, co robiła jego żona, w każdym razie nie zadowalała męża. Oprócz tego wiem też, że ten mężczyzna był moim kochankiem. Miłosierna żona wiedziała o wszystkim, lecz nic nie mówiła, bo "jak na prawdziwą damę przystało, będzie milczeć". Niech sobie będzie damą czego tam chce- ja byłam damą jej małżeńskiego łoża...
- Dziwka!- krzyknął strażnik- osiłek wijąc się w bólach. Uśmiechnęłam się. Kochałam to.
- Żona nie daje ci rozkoszy?- pytam się jak zawsze - więc za moją rozkosz teraz płać! I tak jutro zrobisz to samo. - Stałam przed nim naga. Dzieliły nas kraty... Patrzył mi w oczy. Cierpiał, bardzo dobrze.
- Dziwka! - jeszcze raz krzyknął. "Może przy następnym razie w końcu zdechnie?" - pomyślałam. Jak na zwykłego śmiertelnika i tak długo się trzymał, więc zaczęłam już obstawiać ile wytrzyma.
"Jaki szatan opętał kobietę, której łono zamiast dawać życie, odbiera je?" - mrużąc oczy zapytał kapłan. Ten sam, który mnie tu zamknął... I ten sam, który tu wrócił nocą. Gdy jego stary członek, podobny już do nieruchomej chrząstki, znów dał mu to uczucie niebanalnego skurczu, wstał, upadł, nazwał mnie szmatą i zdechł. Dopiero rano po niego przyszli. Głupiec zakończył swą kapłańską karierę śmiercią w potępieniu.
Byłoby pięknie... Ale ja siedzę tu. Wyszłabym stąd - oczywiście. Kiedy zaczęło by mi się nudzić. Gdyby nie...
- Musiałeś? Dobrze wiedziałeś, że nie chcę, nie mogę. Będę musiała je zabić.. Potężny wojownik? głupiec - mówiłam do siebie tego wieczoru, kiedy już zostałam sama. Tak, córeczko, wiedziałam już o tobie.Byłam spokojna, gdzieś w moim zatrutym łonie zaczynałaś istnieć. Rozum ojca, wygląd matki. Już wtedy wiedziałam, że będziesz dziewczynką... królową narodów, bezwstydną dziwką, wojowniczką, niezłomną i egoistyczną. Zatruta ja - zatrute dziecko.
Będąc człowiekiem zapytasz kiedyś, kim była twoja matka. Kobietą. Zwykłą kobietą wychowaną bez rodziców... Oj, nie! Nie płacz nad moim losem. Nie warto. Nigdy nie byłam bezbronnym stworzonkiem, jakich wiele na tym zakłamanym świecie. Wychowała mnie kobieta o imieniu Arys. Nie wiem jak do niej trafiłam. Nienawidziłam jej. Arys nauczyła mnie życie nie dając mi ani jednej lekcji. Byłam "bachorem" od prania, sprzątania i gotowania. Miałam nie wtykać nosa w nie swoje sprawy i zajmować się sobą. Dobrze, córeczko, że za chwile umrę - wychowałabym cię tak samo... Moje "nie wtykanie nosa w nie swoje sprawy" polegało na jednym, nigdy też tego nie zapomnę. Miałam zakaz - całkowity, bezwzględny, niezaprzeczalny -wchodzenia do jednego pomieszczenia w domu Arys. Jedyny pokój, do którego nie wchodziłam, bo i po co. Mogłam próbować się wkraść, ale nie interesował mnie on. Ona tam siedziała godzinami, przyprowadzała tam piękne kobiety - dziwki. Takie same, z resztą, jak ja i jak ona. Z 16 lat mojego życia z Arys nie pamiętam ani jednej kobiety, która wyszła z tamtego pokoju... I uwierz mi -nigdy się tym nie przejmowałam.
Noc byłam moim domem, miałam swoje życie... Chłopców... Tak, już wtedy miałam chłopców, ale nie na własność. Jeszcze nie posiadałam TEGO szczególnego daru. Dawałam im to, co dać mogły też inne. Z resztą, czego ja mogłam wtedy chcieć? Cała mądrość jaką mi przekazała Arys, polegała na totalnym olewaniu mnie, pozwalaniu na wszytko i słowach: słuchaj, smarkulo, masz trzymać swój ciekawski nosek daleko od tego pokoju. Kiedy wypowiadała te słowa, jej palec z długim, czerwonym paznokciem, był skierowany w kierunku dobrze znanych mi drzwi. Mimo, że już od trzeciego roku życia znałam tę zasadę i nie chciałam wchodzić do tego pomieszczenie... złamałam ją i - wierz mi, moja mała córeczko - wcale tego nie chciałam. Więc zanim dowiesz się dlaczego czeka cię okrutny los, musisz dowiedzieć się, dlaczego mnie spotkał taki, a nie inny.
Siedziałam kiedyś w "pokoju władzy" - tak nazywałam jeden z pokoi w domu Arys, gdyż ona tam siadywała i mówiła mi jakim jestem bachorem.. a ja śmiałam się z jej wywodów. Nigdy nie okazywałam jej szacunku. Jednak tego dnia mojej opiekunki nie było w domu. Nie wiedziałam, gdzie jest, ani czy kogoś przyprowadzi. W pewnej chwili otworzyły się drzwi do Zakazanego Pokoju i usłyszałam jej głos.
- Wejdź - powiedział głos Arys i zamilkł. Mimo mojego zdziwienia, wstałam. Bałam się jednak zrobić choć jeden krok w kierunku pokoju. Stałam bez ruchu.
- No ruszaj się, smarkulo! - krzyknęła. Nawet teraz, po tylu latach, siedząc w tym lochu, odczuwam strach. Ten pokój mnie nie interesował i nie bałam się go, ale przywykłam do tego, że on tylko jest. "Tak jest... co mi szkodzi" - powiedziałam sobie i ruszyłam w stronę głosu Arys. Weszłam i zamknęłam drzwi. Arys nie było w środku.
Widzisz, córeczko... czasem tak bywa, że siły świata ziemskiego równoważą się z siłami świata pozaziemskiego. Najczęściej dzieje się to w okolicznościach przesyconych złem i nienawiścią... Kiedy dusze poświęcone mimo woli demonom, uciekają z zakamarków piekieł i wracają do miejsc, w których zostały sprzedane. Wtedy właśnie stałam w zakazanym pokoju, otoczona przez istoty, o których nie miałam pojęcia.
Duży stół z kajdanami na jednym i drugim końcu... wielka szafa i nic po za tym. Zwykły-niezwyły pokój. W zasadzie, gdyby nie te kajdany, nie różniłby się niczym od innych. Jedynym, niepodważalnym dziwnym faktem w tej całej sytuacji był brak tej dziwki w pokoju. Nie pamiętam ile minut, godzin czy może dni siedziałam tam sama. Drzwi - jak możesz się domyślać - były zamknięte. Rozmyślałam, panicznie bałam się kary. Bito mnie, popychano...nie dostawałam jedzenie - to już spotkało mnie wiele razy. Może tym razem znajdzie się jakaś bardziej wyszukana kara..? Drzwi otworzyły się... a zaraz za ich cieniem weszła do środka Arys. Widziałam jej twarz, ona już zaważyła moją. Najpierw się wzburzyła a później złagodniała, uśmiechnęła się, a jej rysy twarz stały się bardzo, bardzo wyraziste. Zamknęła drzwi i poszła za stół.
- Bogowie zabierają chciwość z serc ludzkich... i małych ciekawskich dziewczynek - mówiła powoli i z delikatnym uśmiechem
- oj, cnoto ludzka małego pokroju, nienawiści, zapomnieniu... - mówiła dalej, a jej słowa zdawały się nie mieć sensu - Była sobie mała dziewczynka.. i co? Zdechła! - wykrzyknęła ostatnie słowo - I w tej malutkiej dziewczynce narodziła się inna... niedobra... zakłamana, szatańska krew - powoli jej monolog zamieniał się w krzyk i śmiech. - Rozbieraj się! Słyszysz!? Rozbieraj się! - nie chciałam. Mimo, że całym ciałem się broniłam, robiłam to co kazała. Straciłam władzę nad rękoma i nogami, nie czułam bólu. Kiedy leżałam już naga, a moje ręce i nogi były zakute w kajdany, Arys dotknęła mnie swoim lodowatym palcem - znów zaczęłam czuć i władać swoim ciałem. Nie trwało to długo, kobieta która nie była w tej chwili sobą, wzięła na swoje palce czerwony płyn i zaczęła nim smarować moje uda... krocze... brzuch... usta. Robiła to szybko, mocno, śmiała się i krzyczała. Ja płakałam. Nie pamiętam co mówiła, wiem że odczuwałam straszny ból i panicznie się bałam. Piekło mnie krocze i każde miejsce posmarowane czerwonym płynem. Skończyła i rozwiązała mnie.
- Wynoś się i dawaj ból, a szczęścia ludzkiego nigdy nie zaznaj. Morduj i pamiętaj, że zdechniesz, jak marny pies... kiedy już dokona się twoje przeznaczenie - mówiąc to wyrzuciła mnie z domu.
Tak właśnie - to jest początek mojej historii. Córeczko, dobrze, że umieram.
Co się działo później - nie wiem. Przez długi czas moje życie graniczyło ze światem żywych i umarłych. Nie pamiętam, co się działo przez dwa tygodnie mojej wędrówki. Wiem tylko tyle, że bardzo długo szłam, słysząc głosy, których normalny człowiek nie mógł słyszeć. Ale ja już nie byłam szesnastoletnią, normalną dziewczyna... stałam się demonem i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
- Wstawaj, czarownico! - krzyknął do mnie kolega strażnika-osiłka -czas na to, co nazywają twoją karą... - Tego wieczora zdałam sobie naprawdę sprawę, że kiedyś będę Cię, córeczko, trzymać na rękach i że będę musiała Cię zabić.
- Spieprzaj. - powiedziałam, zdejmując koszule i przygotowując się do biczowania. Nie kochałam się ze strażnikiem, nie dałam mu przyjemności. "Miej choć chwile niezakłóconego szczęścia" -pomyślałam, kiedy mnie biczował... robił to mocno i więcej razy, niż powinien - był zawiedziony... i wyznaczył mi odpowiednią karę. Nigdy nie zapomnę, jak loch cuchnął tego wieczoru...
- Pani, proszę! Choć kawałek chleba... proszę... - mówiłam do kobiety która stanęła u progu dużego domu. Byłam brudna i głodna...wiele dni już szłam, a z każdym dniem czułam coraz bardziej, że życie zaczyna do mnie wracać. W tym momencie podszedł do niej pan domu... i poczułam to. Pierwszy raz w życiu poczułam to. Spojrzałam mu w oczy i uczucie stało się jeszcze bardziej intensywne.
- Kochanie - zwrócił się mężczyzna do kobiety - Daj tej dziewczynie pokój, dopilnuj żeby miała co jeść i... - popatrzył na mnie z obrzydzeniem - żeby się wykąpała.
Dostałam malutki pokoik i tacę z jedzeniem. Wykąpałam się i cały czas byłam bardzo, bardzo spokojna. Kiedy skończyłam, do pokoiku wszedł pan domu.
- Dziecko, nie zostaniesz tutaj długo... - patrzyłam mu cały czas w oczy i lekko się uśmiechałam, nie był to jednak uśmiech słodyczy. - Ja i moja żona postanowiliśmy cię ugościć, póki nie wymyślisz, co ze sobą zrobisz.. - wstałam kiedy mówił. Podeszłam do niego i pocałowałam go. Delikatnie, nie przesadzając z hojnością. Pan domu zamilkł, poczerwieniał i wyszedł. Tak, wiedziałam też,że wróci w nocy... tak samo jak wszyscy inni to później robili. Słyszałam głosy, rozmowy, śmiech, aż w końcu ciszę. Podniecającą ciszę. Mąż poczeka aż żona zaśnie ciężkim snem, przyjdzie i dostanie to, o czym myślał przez prawie cały dzień. Kiedy jednak w końcu delikatnie otworzył drzwi od mojego małego pokoiku, poczułam lekki dreszcz emocji, graniczący z zaskoczeniem. Leżałam już. Położył się koło mnie i nie robił nic. Może się bał - nie wiem, bo tez nigdy go nie zapytałam o to.
Odkryłam swoje nagie, czyste już ciało, w które wtarłam olejek. Delikatny blask świecy zdawał się być omenem nadchodzącej namiętności. Usiadłam na leżącym mężczyźnie i rozpięłam mu koszule.
- Człowiek ma 5 zmysłów. - mówiłam patrząc mu w oczy - Pierwszy z nich to dotyk - powiedziałam, zaczynając gładzic rękoma po jego muskularnym ciele - Jest też smak - powiedziałam i zlizałam kropelki potu z jego piersi - Smak może wyzwolić w kochanku ogień, który nie pozwoli mu przestać... - blask świecy zdawał się być cieplejszy. - Moim ulubionym zmysłem jest zapach - nachyliłam się a mój poddany zaczął wdychać woń mojego ciała - Zapach rozbudza wyobraźnię i pozwala się wyzwolić - nic jeszcze nie robiłam, pozwalałam się mu rozpalić i umierać w swojej żądzy. - Zmysł wzroku - tylko tyle powiedziałam odkrywając całkiem moje piersi.
- Ostatnim, najważniejszym, lecz najbardziej niepozornym jest zmysł słuchu - szeptałam już prawie. - Czy naprawdę tego chcesz?
- zapytałam niewinnie, tak jak pyta się dziecko..
- Tak.. Bardzo.. - odpowiedział młody mężczyzna - pan domu, głos mu drżał. Dał poprowadzić się wolno i subtelnie do krainy ekstazy, kochał mnie każdą cząstką swego silnego ciała, był bezbronny i chciał więcej... z każdą minutą coraz więcej... Aż w końcu zatopił się w swoim własnym, pustym, cudownym zaspokojeniu.
KOMENTARZE:
Tylda (~) oznacza podpis osoby niezarejestrowanej.
2005-01-10 20:39 IP: brak danychWidze ze rosnie nam nowy Sapkowski i Masterton .. heh oby tak dalej opowiadanie . naprawde super .. chodz szkoda ze ktorkie ...
mam nadzieje ze bedzietakich wiecej Kami :)
--
~Poeta
2005-01-26 16:03 IP: brak danychNajpiękniejsze opowiadanie, któro kiedy kolwiek czytałam. Jest piękne! --
~Ray_Of_Angel
2005-09-19 17:35 IP: brak danychO motyla noga!!!
Dobre, aż się niespodziewałem... :)
W ciekawym stylu, wow... Lecę czytać resztę.
Pozdro dla Autorki :)--
~Silvan
2006-01-26 16:33 IP: brak danychNaprawdę dobre.--
~Kala Nag
2006-07-18 21:41 IP: brak danychJak dla mnie bomba-gratuluję talentu ;)--
~Silva
2006-10-15 18:12 IP: 83.25.204.5Swietne opowiadanie:)--
~Angela
2006-11-01 16:50 IP: 212.2.99.33Nawet bardzo ciekawe opowiadanie. Dopatrzyłam się kilku błędów stylistycznych, ale to tylko szczegóły. Masz naprawdę wspaniałą, bujną wyobraźnię i gratuluję oraz pochwalam Twój niezły talent pisarski.
Pozdrowienia i życzę powodzenia...--
~Villija
2007-03-05 17:17 IP: 83.23.252.77nie siedź na d... tylko pisz dalej, jedyny taki tekst, który przeczytałem w całości. tylko czasem nie wydawaj książki bo nie mam kasy--
~michu
2007-03-05 17:17 IP: 83.23.252.77nie siedź na d... tylko pisz dalej, jedyny taki tekst, który przeczytałem w całości. tylko czasem nie wydawaj książki bo nie mam kasy--
~michu
2007-04-14 11:03 IP: 82.29.46.255Ludzki strach,samotnosc i inna zgnilizna otoczona stęchłą atmosferą mityczno-średnowiecznej świadomosci rodzącego się bólu samotnego psa.--
~wojtek
2007-04-30 16:39 IP: 83.26.26.109tekst jak tekst.. --
~Anioł
2007-08-03 20:29 IP: 83.3.212.66To jest zajebiste!Mam nadzieję ,że napiszesz jeszcze więcej.Pozdrawiam...--
~Paulinka
DODAJ KOMENTARZ