autor pracy:
Hobibit


data zamieszczenia: lata temu
inne prace autora:
Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się. Po pierwsze
podaj swój nick:
Wróc do menu: opowiadanie

Fisban - Obóz
    Padał deszcz. Fisban musiał jak najszybciej dotrzeć do obozu. Opuścił go tydzień temu. Miał się tam stawić już wczoraj jednak tropienie goblinów zajęło mu więcej czasu niż się spodziewał. Do obozu powinien dotrzeć pod wieczór może wczesną nocą. Będę mógł spokojnie wypocząć - pomyślał. Świeże powietrze wypełniło jego płuca poczuł jak napływają w niego nowe siły. Słońce na chwile wyjrzało zza chmur i wesołe promienie oświetliły na krótką chwile leśną gęstwinę. Złociste promyki odbijały się w wodzie zgromadzonej na liściach tworząc piękną mozaikę której autorem mogła być tylko matka natura. Elf poczuł jak nadzieja rośnie w jego sercu, jak lody niepewności ustępują wielkiej radości. Słońce zaraz zaszło i świat znowu mienił się odcieniami szarości lecz serce elfa było szczęśliwe. Leniwe krople deszczy padały z pluskiem na ziemie tworząc swoistą muzykę. Fisban ruszył truchtem przez las. Biegł prawie nie dotykając ziemi, jego nogi ledwie muskały śliskie korzenie i kamienie. Przemykał niestrudzenie niczym jeleń miedzy drzewami, którego nie mogło dojrzeć nawet najbystrzejsze oko myśliwego. Miał nadzieje, że innym także poszczęściło się, że nikt nie został ranny, że jego ukochana jest bezpieczna, że nic jej się nie stało. Już wkrótce ją zobaczę wezmę w ramiona dotknę jej aksamitnej skóry, ucałuje ją. Widział to - nic nie mogło się jej stać, była bezpieczna w obozie, czekała na niego na jego powrót.
    Biegł przez kilka godzin. Nie wiedział dokładnie ile. Nie liczył czasu. Wspomnienia o ukochanej wypełniały całe jego myśli. Nie myślał o niczym innym mimo iż deszcz rzęsistymi strugami spływał na ziemię. Deszcz padał z nieba na ziemię, tam zbierał się w strumyki, strumienie, rzeki poił trawę, krzaki, drzewa, zwierzęta a potem spływał do jezior, mórz skąd parował, zbierał się w chmurach z których padał na ziemię. To był tak wspaniale skonstruowane. Bogowie byli wielcy i potężni. Wiedział to. Stworzyli coś tak pięknego, świat był samowystarczalny. Tylko takie kreatury jak gobliny stworzone przez władców zła niszczyły ten piękny świat i dlatego trzeba było stanąć w obronie przyrody, jej piękna i cudowności. A najpiękniejszym stworzeniem pod słońcem była jego ukochana.
    Był już dziesięć minut od obozu gdy coś go zaniepokoiło. Zarośla były stratowane jakby przeszła po nich zgraja pijanych krasnoludów. Coś jeszcze zwróciło jego uwagę: nie widział nigdzie wystawionych straży. Puścił się biegiem do obozu. Po drodze zobaczył martwe gobliny ze strzałami w ciele lub ranami po mieczach lub włóczniach. W jego serce wdarła się trwoga. Wyciągnął miecz i pognał w przód niesiony na skrzydłach bezradnej wściekłości. Im bliżej był obozu tym więcej spostrzegał ciał. Zauważył także kilka martwych elfów, jago przyjaciół,braci. Kiedy wbiegł na polankę na której był rozbity obóz jego serce ścisnęła rozpacz. Cała polana była usiana trupami Elfów i goblinów. Zwłoki były zmasakrowane. Widział pod ciałami goblinów ciała elfich wojowników. Ich czaszki były pogruchotane całe zbryzgane krwią. Widział rany w ciałach zmarłych elfów, niektóre płytkie inne sięgające kości lub jeszcze głębsze. Krew była wszędzie. Ciała przyjaciół. Krew spływała na ziemię z deszczem. Jeden miał rozciętą głowę tak iż mózg wylewał się z niej na ziemię. Kikut ręki leżał w kałuży krwi i błota. Inny miał odrąbaną rękę i wystawał tylko biały kawałek kości. Krew. Inny miał wyrwaną całą klatkę piersiową i widać było jego rozszarpane serce i płuca. Wnętrzności wylewały się z brzuchów. Wdział elfa przeciętego na pół. Cała ziemia była przesiąknięta deszczem i krwią. Krew płynęła po ziemi strumieniami. W powietrzu unosił się smród. Łzy napłynęły mu do oczu. Czuł jak siły opuszczają jego ciało. Widział pozostałości po masakrze którą zszykowały gobliny elfom. Teraz zrozumiał przebiegłość ich dowódców. Wysłali oni małe grupy zielonoskorych żeby wyciągnąć z obozu najlepszych wojowników a wioska pozostała bezbronna. Obwiniał się za to co się tu stało. Był winny temu co się tu stało. Przecież mógł to przewidzieć lecz nie spodziewał się takiej przebiegłości po goblinach. Biegał po obozie szukając kogoś żywego, kto mógł mu coś powiedzieć. Widział ciała swoich towarzyszy starych przyjaciół. Nagle zauważył klęczącą postać elfa. Podbiegł tam natychmiast. Był to jego nauczyciel, który go wychował i wyuczył fachu wojownika. Klęczał teraz nad ciałem wodza obozu i płakał. W jego nodze tkwiła strzała a zbroja była uszkodzona w wielu miejscach. Fisban klękną obok niego. Łzy płynęły mu z oczu i spływały na mokrą ziemię. Deszcz cały czas padał i wyglądało to tak jak gdyby cały świat płakał. Jego nauczyciel spojrzał na niego oczyma pełnymi rozpaczy.
-Szybko, musisz ruszać. Idź do karczmy na południowy-wschód z stąd. Jest to jakieś kilka godzin drogi. Jest tam elf imieniem Efalamatan. Idź do niego i powiedz mu co tutaj widziałeś. Powiedz mu tylko się pośpiesz. Nie mamy czasu. Biegnij! Fisban Zerwał się na nogi i pobiegł. Musiał zanieść wiadomość, to był jego cel. Nie chciał myśleć o niczym innym. Wszystkie inne myśli były zbyt bolesne. Deszcz padał.


KOMENTARZE:

Tylda (~) oznacza podpis osoby niezarejestrowanej.


2007-08-24 12:07    IP: 87.105.244.89


Krew, krew, krew. A gdzie fabuła? Chyba nie dostrzegam myśli autora
--
~maryanus


2008-09-07 09:39    IP: 85.193.240.157


Podoba mi się
--
~~adamek


DODAJ KOMENTARZ

Pola oznaczone gwiazdką są obowiązkowe

Podaj swoje imię*:
Podaj swój adres email:
Zapisz słownie cyfrę 3*:



Zawarte tu prace moża wykorzystywać tylko za wyraźną zgodą autorów | Magor 1999-2018 | Idea, gfx & code: Vaticinator | Twoje IP: 18.191.15.150