Wróc do menu: okruchyTworzyć?
Ponieważ nie przeżyłam w swoim życiu ani chwili fantazji, zmusili mnie, abym wymyślała światy.
Może nawet i ta nazwa jest zbyt dumna. Były to raczej małe, nieprzeżyte do końca chwile, w których można było zanurzyć dłoń i wyciągnąć z nich zdanie, słowo, owoc, który zaciekawił nas i natychmiast potem odłożyć go na swoje miejsce, tym samym ruchem, którym odkładaliśmy w dzieciństwie zabronioną zabawkę. Patrząc bojaźliwie przez ramię, czy nie zbliża się dorosły, by nas skarcić za tę chwilę ciekawości.
Moje dłonie są już sine od razów. Przestałam oglądać się za siebie słysząc kroki. Obrazy są zbyt piękne, by wypuszczać je tylko dlatego, że za chwilę dłoń znów odczuje na sobie ciosy realizmu. Później, gdy dłoń rozwiera się zaskoczona uderzeniem, obraz roztrzaskuje się na milion kawałków, smutków i rozpaczy.
Palcami sztywnymi od przebytych tortur nie potrafimy już podnosić tak drobnych okruchów. Dlatego musimy brać coraz większe, aż w końcu szczegóły zacierają się od drżenia rąk. A wraz z tym przychodzi starość. Ona powoduje, że już nie wybieramy fragmentów, tylko drzemy wszystko na strzępy, nie potrafiąc potem poskładać całości. I tak przeprowadzamy destrukcję, zamiast kontemplować i podziwiać. Lecz nie będziemy się skarżyć na niedoskonałość naszych rąk, bo przecież to nasze ręce. Nasze, i jeśli my się za nimi nie wstawimy, kto to zrobi za nas?
Wymyślam światy, z którymi nie lubię się rozstawać. Nie potrafię pogodzić się z szarpaniem ich na strzępy, ani z poczuciem winy, które czuję, gdy widzę, jak ktoś idzie po ulicy z czerwoną pręgą na wierzchu dłoni. Dlatego staram się trzymać historie w ukryciu. Koszmary senne zapędzam do szafy, a mary i zwidy staram się upchnąć pod łóżkiem. Bo, nie daj Boże, przyjdzie Ojciec Rozum i wszystkich ukarze.
KOMENTARZE:
Brak komentarzy
DODAJ KOMENTARZ