Wróc do menu: opowiadanieWielka Przepaść
Druzark spałźle. Uciekinier z krainy smoków miotał się w prowizorycznym łożu, budząc przy tym swą wybrankę. Od wielu dni męczyły go koszmary, że w końcu zostanie odnaleziony przez swych prześladowców. Jassira położyła łapę na jego czole, była już przyzwyczajona do nieprzespanych nocy. Spojrzała na wejście do jaskini - świtało już. Wyszła na zewnątrz, by odetchnąć świeżym powietrzem. Niedaleko jaszczuroludzie z małej wioski budzili się do życia. Westchnęła cicho na ten widok. Przez kaprys jej wybranka, musieli się ciągle ukrywać. Spojrzała rozmarzona na Druzarka, jego piękne, szkarłatne skrzydła oraz złote łuski. Był pół-smokiem, owszem, ale w walce i w łóżku był nie do zdarcia. Przebudził się gwałtownie. Wyczuł wzrok Jassiry.
- Gdzie jesteśmy...? - spytał niezbyt przytomnie.
- Jak to gdzie, ogierze? - zasyczała wesoło - w naszej jaskini, do której zaciągnąłeś mnie siłą?
Druzark przetarł ślepia, przeciągnął się i ziewnął przeciągle. Zamlaskał kilka razy, drapiąc się po skrzydle. Patrzył przy tym na ukochaną, na jej ciemno-zielone łuski oraz zgrabny ogon. Wstał, zakładając w pośpiechu przepaskę biodrową. Był dumny ze swojego ciała, gdyby tylko mógł to nie skrywałby jeszcze jednej rzeczy, z której był zadowolony. Przytknął łapę do skroni, zamknął powieki i skupił się mocno. Po chwili jego skrzydła zniknęły - przed jaszczurzycą stał złoty reptiliończyk.
- Dlaczego się wciąż ukrywasz? - skrzywiła się - przecież nas nie odnajdą.
Jaszczur tylko pokręcił łbem.
- Ciągle miewam koszmary. Szukają mnie, pałają do mnie czystą nienawiścią. Muszę się ukrywać, póki nie zginą i dopóki nie zapewnię dobrobytu potomstwu.
Westchnął i spojrzał na wschód słońca. Dziękował przy tym za każdy kolejny przeżyty dzień. Nie odejdzie z tego świata, póki nie powstanie nowa rasa ze smoczej krwi. Wziął Jassirę za ramię i zszedł z urwiska. Druzark był sprytny, jaskinia z dołu była niewidoczna, a ciężko jest szukać czegokolwiek, w miejscach trudno dostępnych. Kluczyli między skałami, aż dostali się na sam dół. Jassira jedna ręką trzymała się za pierś. Codziennie odczuwała zmęczenie z powodu tego spaceru.
- Dlaczego nie możemy mieszkać tak, jak pozostali? - sapnęła.
- Już ci mówiłem, względy bezpieczeństwa... - wyszczerzył zębiska i przywitał się ze strażnikiem bramy.
Hartuss, jak zwykle, przesypiał każdą wolna chwilę. Nie zauważyłby nawet nosorożca taranującego bramę. Przez to powstało coś w rodzaju błędnego koła -źle pełnił wartę, więc za karę musiał pracować dłużej, a im dłużej pracował, tym jakość jego pracy malała. Ta sytuacja była bez wyjścia, ale Druzarka to mało obchodziło. Przeszedł przez bramę i natychmiast skierował się do najbardziej wyróżniającej się chaty. Wódz Smoczy Kieł już na niego czekał. Tylko on i Jassira wiedzieli kim tak naprawdę jest Druzark. Obok wodza stał dziwny osobnik. Jak u większości jaszczuroludzi , kolor jego łusek był zielony, lecz mimo to wyglądał dość osobliwie. Był wątłej postury i raczej mizernego wzrostu.
Wódz podał łapę Druzarkowi. Ufał bezgranicznie pół-smokowi, bo i zawdzięczał mu wiele.
- Witaj przyjacielu. - zasyczał poważnie - dziś zamiast nauk, prosiłbym cię o inną przysługę...
- Stało się coś, wodzu? - zmrużył ślepia. Jassira ścisnęła jego ramię.
- Nie, skąd. Wszystko jest jak w najlepszym porządku. Chcę byś najpierw poznał Raxsstucha.
Młody jaszczuroczłek skinął łbem na powitanie. Wódz ciągnął dalej.
- Znaleźliśmy go za wioską, samotnego. Mówił że jego wioska została splądrowana przez smoki.
Druzark zamrugał powiekami. Spojrzał na Raxsstucha.
- Gdzie była ta twoja wioska?
Jaszczuroczłek uśmiechnął się smutno.
- Dwadzieścia mil na zachód. Było nas niewielu, mimo to zostaliśmy zaatakowani przez te szlachetne istoty.
Druzark tylko prychnął.
- Zniszczyli wasze istnienia, a wciąż pochwalasz ich rasę? Gdzie twa duma? - w jego ślepiach iskrzyły się złośliwe ogniki - Nie ważne. - mruknął, po czym spojrzał na wodza.-Muszę odejść Smoczy Kle. Robi się tu niebezpiecznie.
Wódz zrozumiał w pół słowa. Szukali ich. Jassira skrzywiła się okropnie.
- Znów przeprowadzka? Na łeb upadłeś?
- Rozumiem to, przyjacielu. - wtrącił wódz - Miałem jednak nadzieje że pomożesz mu znaleźć jego miejsce...
Druzark tylko pokręcił łbem. Nie miał czasu na bzdury.
- Przydziel go do bramy, do tej pracy przyda się ktoś porządny, zamiast tego śpiocha
Wódz roześmiał się wniebogłosy. Raxxstuch patrzył na pół-smoka z dziwnym błyskiem w ślepiach.
- Czyżbyś się bał smoków, mości Druzarku? Zalazłeś im za skórę? Powiedz... - zasyczał zaciekawiony.
- Nie twój interes, szczeniaku. Nie wiem kim jesteś i czego chcesz, ale trzymaj się z dala ode mnie. - zasyczał gniewnie. Odwrócił się i poszedł w stronę jaskini, wraz z ukochaną. Młody jaszczuroczłek tylko stał i śmiał się cicho.
Wewnątrz jaskini wrzało. Już z oddali słychać było kłótnię. Prymitywne sprzęty rozbijały się o ściany i kamienną podłogę. Głośny syk Jassiry przyprawiał o dreszcze.
- Nie mam zamiaru znowu opuszczać domu! - kolejne naczynie poszybowało w stronę ściany.
- Chcesz byśmy zginęli, kobieto? Smoki są już niedaleko. Są dwadzieścia mil stąd!
- Przecież w promieniu pół setki mil nie ma żadnej wioski, prócz naszej. - spojrzała na niego dziwnym wzrokiem.
Oczy pół-smoka rozszerzyły się w obawie przed niewiadomym jeszcze niebezpieczeństwem. Ujął drewniana maczugę, której nie używał przez lata .
- Nie ośmielisz się... - zasyczała - nie ogłuszysz mnie!
Podszedł do niej i błyskawicznie pozbawił ją przytomności. W parę chwil duże skrzydła pojawiły się na jego plecach. Odleciał z jaskini, wraz z wybranką, bez bliżej określonego celu podróży. Byle jak najdalej.
Noc. Ognisko dawało dużo światła i ciepła. Jaszczurzyca patrzyła spode łba na swego "ukochanego". Znowu oberwała po głowie, praktycznie za nic.
Druzark w najlepsze wcinał dziczyznę, mlaszcząc, chrupiąc i ciamkając. Usłyszał trzask gałęzi i odwrócił się gwałtownie. Przy ognisku pojawiła się gadzia postać. Druzark poznał ją w pół chwili.
- Raxxstuch! Czego tu szukasz szczeniaku?
Jedyne co ten robił , to się uśmiechał z dziwnym błyskiem w ślepiach. Wyciągnął długi sejmitar, pulsujący dziwną energią.
- Wreszcie cię odnalazłem, bękarcie. Nie przeczuwałem, że znajdę się w wiosce, w której akurat ty żyjesz. Interesujący zbieg okoliczności, prawda, "szczeniaku"?
- Zaiste... - Druzark zazgrzytał zębiskami , Jassira usunęła się w cień - zaiste, trzeba wielkiego szczęścia, bądź pecha, by odnaleźć kogoś, kto się ukrywa przed światem.
Wstał bez pośpiechu. Obaj równocześnie użyli zdolności polimorfii i po chwili obu pojawiły się skrzydła. Druzark również wyciągnął sejmitar, jednakże jego nie był magiczny.
- Jakieś ostatnie życzenie? - zaśmiał się smok.
- A i owszem... - zasyczał - chędoż się sam, dupku!
Zaatakował błyskawicznie. Uderzył końcem miecza, wprost w zieloną pierś "jaszczurosmoka". Raxsstuch sparował bez żadnego wysiłku. Uderzył trzonkiem w łeb pół-smoka. Ten zasyczał z bólu , ledwo sparował cios z boku. Jego szanse były niewielkie, ale plan miał. Odsunęli się od siebie, Raxxstuch zatknął miecz za pas. Złożył obie łapy, jego oczy zapłonęły czerwonym blaskiem. Druzark tylko na to czekał. Uśmiechnął się i skupił nad zaklęciem. W tej chwili kula ognista poszybowała w jego kierunku. Jednakże gdy smok przejrzał na oczy, zauważył że bękart stoi obok. Kolejny pocisk poszybował, lecz wtopił się w ciało Druzarka, rozmazując je. Ten pojawił się obok smoka , uderzając gwałtownie. Spodziewał się strugi krwi, ale usłyszał tylko metaliczny dźwięk. Nagle Jassira rzuciła się na plecy smoka, próbując wydrapać mu ślepia. Druzark wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika i uderzył prosto w jego serce. Ten upadł na kolana, przeraźliwy krzyk rozniósł się po polanie. Druzark przyklęknął i zasyczał gniewnie.
- Jestem szczerze zdziwiony, miast zamienić się w smoka, ty dałeś mi fory. Teraz będziesz konał...
Raxxstuch spojrzał z trudem na niego, a po chwili jego ślepia zaszły mgłą.
- Między nami a smokami jest wielka przepaść, nie pokonamy ich nigdy...
- Nami? Bredzisz, smoku.
- Jestem taki jak ty...bracie. Chciałem kupić swe życie twoją śmiercią. Żegnaj...bracie.
W jego ślepiach miast mgły, była już pustka. Na zawsze.
Teren pod wulkanem był świetnym miejscem na zbudowanie kuźni. Druzark odnalazł swe powołanie. Walka to tylko jedna ze sposobów zmiany świata, ale to przez parę stuleci, dopóki jego potomkowie nie zdobędą kawałka swojej ziemi. Jednakże miast broni wykuwał coś innego. Krążek z adamantu połyskiwał silnie. W wolne miejsce dokładnie na środku włożył złotą, smoczą łuskę. Nie mógł włożyć łuski swego "brata", wszak też był pół-smokiem. Włożył łuskę ojca, którego resztki znalazł na równinie. Teraz mógł mieć moc smoków, prawdziwą moc.
KOMENTARZE:
Tylda (~) oznacza podpis osoby niezarejestrowanej.
2022-05-21 08:03 IP: 37.120.217.243fajne!--
Wampir_Ant
DODAJ KOMENTARZ