Gwiazdy moje
Dajcie mi nieświadomość
Dziecięcych lat
Lub obdarzcie wiedzą absolutną
Bym nie musiała wierzyć
Bo nic nie rozumiem
Nawet mówić nie umiem
Ręce
Tyle rąk
Tyle cieni
Na białych ścianach
Zalanych świecą
Krzyki
Tyle głosów
Tyle słów
Nic nie wiedzą
Są dlatego
Nie widzieliście mej twarzy
Zamknęłam swe oczy
Drżenie wyszeptało kilka słów
I myśleliście że to wszystko
Całe granice
Mojego poznania
Szłam twym tropem
Czarnymi śladami
Kruczych piór
Po kawałkach lustra
Boso, krwawiąc
Nie wiem po co
Szłam tamtędy
Szukałam odpowiedzi
Czy umiem tam dojść
Tam gdzie ty doszedłeś
Znalazłam twój wiersz
I twoje ślady
Nie wiem czy chcesz
Nie odpowiesz mi
Nie dam rady
Tak się przebierać
Z czarnego na biało
Pisze wiesz za wierszem
O twojej nieobecności
Nie wiem czy mogę
Nie odpowiesz mi
Sama nie wiem już
Czy nie byłeś szarym
Zgubiłam tak wiele łez
Obok twego grobu
Martwej tajemnicy
Dziś wściekłość mnie opętała
Szatańską brutalnością
Najgorsze uczucia krwawiące
Przed samotnością
Oszalałam nienawiścią
Spaliłam wszystkie słowa
Wszystkie wasze wspomnienia
Naplułam wam swymi w twarz
Nie jestem już niewinna
Czułam prawdziwy brud
Czułam że jestem inna
Stałam się przeklęta
Przez samą siebie
Chciałam zabijać
I krzywdzić
Nie ważne kogo
Czuć zapach krwi
Co lepsze
Pusty śmiech
Czy może
Puste łzy
Mogłabym zabić
Najbliżsi najbardziej mnie ranią
Mogłabym przysiąc
Że widziałam w twej ręce nóż
Nie zdawało mi się
Choć tak twierdzisz
Pozwoliłeś mi utonąć
Zapatrzony w różę
Zaślepiony jej magią
Mogłabym zabić
Siebie i dać jej życie
By mogła się przemienić
Wypełnić swą głupotę
Mogłabym zabić
Ciebie za kłamstwo
Że widzisz czerń
Nie umiem
Nie jestem w stanie
Ruszyć nawet palcem
Podchodzisz do niej
Trzymając ten nóż
I ścinasz ją ostrzem
Zanieś do domu
Do swego muzeum
Masz w klatce kruka
Na smyczy wilka
W kajdanach mnie
A teraz do wody
Wsadzasz martwą różę
Tyle motyli na ścianach
Zadźganych szpilkami
W furii
Tyle łez i krwi
Na podłodze zmieszanych
Natchnienie niesie śmierć
Śmierć niesie natchnienie
Ukochana moja
Do której wzdycham
Symbol niesie treść
Treść niesie symbol
Którymi się okrywam
Wstydliwa
Mała jestem
Taka będę
Choć się zmienię
Nieznacznie dla nich
Całkowicie dla siebie
Może zrozumiem
A po mnie inni
Po co to pisać
Tracić atrament
I łzy
W czerni stworzony
Wykuty z mroku
Wisi mój portret
Na szarym murze
Oczy tak ciemne
Że wzrok odwracasz
By nie wpaść w przepaść
Cienie nade mną
Zabity jasność
Mojej duszy
I został po mnie
Tylko ten portret
Na który nikt
Nie śmie spojrzeć
Byłam królową
Deszczu i ciszy
Zieleń stworzyłam
W Raju Natury
Życie natchnęłam
Błękitny diament
Człowieka stworzyłam
W Raju Natury
Zamordowana
Przez własne dzieci
Stałam się śmiercią
O czarnych skrzydłach
Stałam się śmiercią
Z betonowym
Sercem, umysłem
Stałam się śmiercią
Elektroniczną
Umarły drzewa
Wyrosły sztuczne
Umarli ludzie
Zostały roboty
Na życie nie czułe
Mój świat
Jest pusty
Rządzi nim
Ponury czas
Czarna tęcza
Przecina niebo skrwawione
Słońcem które opada
Na horyzont zranione
Twój cień
Zostawił ślad
W zniszczonym świecie
Mym świecie
Szalonych
Czas rozdzielił
Szklanym murem
Nie widzę niczego
Czas mój topnieje
Pomóż mi proszę
Ja krwawię nocą
Pomóż mi proszę
Ja krwawię nocą
Pomóż mi
Ja idę boso
Po rozbitym szkle
Wielkiego muru
A co ze światem ciszy
Który sobie stworzyliśmy
Teraz ktoś inny śpiewa
Pieśń w twojej katatonii
To umarły anioł
Apokalipsę ci zwiastował
Pokornie złożyłeś dłonie
Wznosząc je
Do swego pana
O okrutnej twarzy
Z piekielnym spojrzeniem
Jemu oddałeś duszę
Chciałeś bym była
Białym krukiem
Teraz me czarne
Pióra płoną
Twego pana
Zachwycie
Zgubiłeś drogę
Odebrałeś nam życie
Utonęłam jak chciałeś
We łzach błękicie
A nade mną
Tańczyły zorze
Gwiazdy spadały
Jedna po drugiej
A nade mną
Iskrzyły wspomnienia
Zegarów które
Chodziły wstecz
Wściekłość miesza się z żalem
Raz chcę przepraszać
A raz oskarżać innych
Sama nie wiem
Kim jestem
Kim wy, czy tam my
Co za różnica
Co ma sens
Nic nie jest ważne
Tylko śmierć
Myślę i tonę
Osuszyć próbuję
Wielki ocean
Tylko kostkami
Idiotka
Dlaczego się tak gubię
W kontrastach
Nie wiem po której zostać stronie
Mam tak bardzo
Poranione dłonie
Tak bardzo zmęczone
Stare oczy
Chociaż jestem młoda
Umieram wewnątrz
Od tylu ran
Tylu białych ścian
I otwórz oczy
Przy samej krawędzi
I zatrzymaj dłoń
Przy samym cieniu
Róży strachu
Za późno już
Z nieba leje czarny deszcz
Zmywający kolory
Wiatr przywołuje piaski pustyni
Wydrapią ci oczy
Nie istniejesz
Nie dojdziesz ślepcze
Do krainy pereł
Lśniącej radością
Nie istniejesz
Ograniczony małym ciałem
Zamknięty w sobie
Milczący smutkiem
Ból przeszywa zmęczony umysł
Jak piorun spala ziemię
Sparaliżowany
Wznosisz ręce do nieba
Wzniesione ranisz o krzyż
Boga którego nie ma
Wymyśliłeś go sam
A Szatan czeka na ciebie
Daj mu swą krew miód
Wznieś ręce ku ziemi
Wzniesione zranisz o cierń
Krzewu w jego ogrodzie
Wiecznego mroku
Taki las potępionego
Dla niego Szatan jest
A Bóg niewidzialny
W podziemiach nie istnieje
To koniec
Ametystowych lasów
To koniec
Malachirowych łąk
Świat w którym wszystko
Jest kamieniem
Zamyka się
Zasklepia mnie w sobie
Kamień słoneczny
Wschodzi o świcie
Nad lazurową wodą
Oświetla kamienne twarze
Pośrodku ogrodu
Kwiat o płatkach z węgla
Wznosi się rytualnie
Ku kamiennym promieniom
Kamienny świat pozostawia cieniem
Rodzącym czarne kryształy
Diaboliczne anioły z kamienia
Śmieją się płacząc diamentami
Potoki rubinowej krwi
Tną moje ciało
Krzyczą dławiąc się strachem
Moje skrzydła
Też są z kamienia
Jak Miciński i jego Lucypher
Wznoszę bunt przed tajemnicą
Przed brakiem odpowiedzi na moje istnienie
Widzę tylko przepaść
Przepaści mroczną otchłań
Kwiaty orchidei gnijące
Kilka piór zmieszanych z krwią
To czarne pióra kruka
( Na samej krawędzi )
Który zginął szukając
Lucypher niesie światło
Spalające dusze
To sumienie
To tajemnice
To moje błędy
Których niczym nie zetrę
Zabita rogiem jednorożca
Który jest kwiatem miłości
Tym zgniłym przy krawędzi
Zbliżam się do niej
Zajrzę w twarz strachu
Przed swoją śmiercią
Tam leży anioł
Upadły na dnie
Przebite serce
Mieczem głupoty
Krew jego zmusza
Do płaczu ziemię
Ziemia nie wydaje plonu
Życie całe marnieje
Krew upadłego
Zatruła świat
Weź moje życie
Weź co zechcesz
Nie zależy mi
Co z nim zrobisz
Pogrzeb uczucia
Pogrzeb nadzieję
Wyprę się siebie
Jeśli się zgodzisz
Zabierz mnie
Na czarnych skrzydłach
Do swego królestwa
W czarnym jedwabiu
Nie pozwól mi
Znów się zgubić
W strachu przed życiem
Tylko przytul mnie
Aniele śmierci
Wybawco mój
Ty zawsze przy mnie
Z kosą stój
Gdy mrok czy wieczór
Każdej nocy
Daj mi napić się
Twej mocy
Strzeż grobu
I znicza mego
I niech świeci się
Jego płomień
Na znak mnie umarłego
AVE
Znienawidzona ukochana twarz
Brudne ręce świętego
Gwiazdy czarne białe niebo
Anioł bez skrzydeł w nim
To przecież nie jest nic złego
Gubić się w obcym świecie
Dowieść, że jest się dzieckiem
Zbrudziła mnie miłość
Człowieka którego kochać
Przecież nie umiem
Więc coraz mniej słów
W życiu pustelnika
Stare wspomnienia
W pudełku z gwiazd
Nie chciałam zranić
Nie chciałam żyć
Nie chciałam nigdy
Śmiercią twą być
A teraz widzę twe ciało
Gnijące w deszczowej ziemi
Oddałam cię miłości
Białych robaków
Płomień zachwiany lekkim
Powiewem wiatru
Życie zranione małą kropelką
Łzy zastygłej w wosk
Kiedy oddycham
Wasz płomień drga
Jeszcze nie umiem
Odkręcić głowy patrząc na was
Zapisałam dziecinnym pismem
W twoich wspomnieniach
Że nie chcę cię zranić
I to cię zabiło
Dlaczego powtarzacie moje kroki
Dlaczego idziecie za mną w przepaść
Mrok i strach nie są wyjściem
Ja wiem choć kryję się w nich
Nie idźcie za mną
Tą drogą przez martwe krzewy
Tą drogą przez Dolinę Mgieł
Zgubicie się
Ja muszę zginąć
To mój cel
Umrzeć w drodze
Nie wiem gdzie
Tyle tych światów
Tyle w nich łez
W zimnej przestrzeni
Miliona lat
Mgła spowija przestrzeń
Ja gubię się w niej
W swym słabym umyśle
Który nie jest zdolny pojąć
Nawet mnie
Wtem zamykam oczy
Mgła miesza się z dymem
Wdycham zapomnienie
Zaczynam się śmiać
Zapominając, że jestem
Tak wiele spojrzeń
Oślepionych spadło we krwi
Za długo chciały patrzeć
Zachwycone oczy
Na to czego nie mogą mieć
Gdy wzdychasz dym
Gaśnie sumienie
Spala się we mgle
Nie czujesz bólu
Zadanego ciekawym oczom
Jednak gdy się budzisz
Tak daleko od domu
Zapada noc w niej topi się droga
Dym jest twym wzrokiem
Wiodącym do grobu
KOMENTARZE:
Tylda (~) oznacza podpis osoby niezarejestrowanej.