autor pracy:
White Lion


data zamieszczenia: lata temu
inne prace autora:
losowe inne prace z tej kategorii:
    Nie masz jeszcze swojego konta? Zarejestruj się. Po pierwsze
    podaj swój nick:
    Wróc do menu: sztuka

    KEVIN (zwany też ARTUREM) KRÓL CELTÓW

    czyli

    Co ma antylopa do artystów?




    "There's no end my life,

    no beginning to my death,

    there is light"

    EMERSON, LAKE & PALMER - "Great Gates of Kiev"



    Dramatis Personae:


    Kevin(zwany dalej Arturem) - Student, Król Celtów

    Hersz Glogwer - Rabin, brunet z brodą

    El Kasztano(zwany także Franklinem)- Andaluzyjski Pies, śpiewak operowy

    Człowiek z Kanady - ubrany w koszulkę z flagą Kanady

    Antropomorficzna Antylopa - Pół-kobieta/Pół-Antylopa, ubrana w czarną suknie. Sens życia

    Dr. Hackenbush - Doktor realista

    Salve w tor Dali - Siurrealistia

    Nigga - Afroksiężnik

    Krytyk - Kanalia z nesseserem

    Student

    Głosy



    AKT I - Objawienie

    SCENA I



    Mały pokój, po lewej stronie okno z czerwonymi zasłonami, obok okna kiczowaty obrazek. W lewym rogu klatka na ptaki, Na wprost łóżko, obok regał z książkami i szafa. Po prawej stronie drzwi. Jest rano.


    Kevin leży na łóżku



    KEVIN - Ojoj, ajaj, boli mnie moja nerka...

    GŁOS - To cię dręczy sumienie...


    Wchodzi Glogwer



    KEVIN - Witam cię Rabinie

    HERSZ - Szalom mój drogi Kevinie i Ajwaj ci na powitanie.

    KEVIN - Rozmawiałem dziś znowu z Bogiem. (Siada na łóżku) Powiedział mi że boli mnie sumienie przez nerkę.

    HERSZ - I nic więcej?

    KEVIN - Nic więcej...

    HERSZ - I prawdę ci powiedział albowiem sumienie nasze w nerkach się znajduje!

    GŁOS - AJWAJ!

    KEVIN - Prawdę powiadasz Rabinie. Pokontemplujmy nad twoimi słowami...


    Kevin podchodzi do Glogwera, spuszczają obaj głowy składają ręcę i poddają się głębokim rozymyślaniom



    KEVIN i HERSZ - MmmmmmmmmmmmmmmmmmmmKontemplacjammmmmmmmm


    Wchodzi Student z książką w ręku




    STUDENT - Witajcie

    KEVIN i HERSZ - MmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmWitajmmmmmmmmm

    STUDENT - To może ja sobie już pójdę

    KEVIN - (Podbiega do studenta) Poczekaj chwilkę...

    STUDENT - Co robiliście?

    KEVIN - Szukaliśmy sensu istnienia, oświecenia...

    STUDENT - Oświecenia? (cicho) Jak Rabin cię może oświecić?

    HERSZ - A TAK! (Wyciąga zza pazuchy żarówkę, która zapala mu się w rękach). I co? Zatkało?

    STUDENT - (z pogardą w głosie) Rzeczywiście, rzeczywiście.

    KEVIN - Czemu do mnie przyszedłeś, przyjacielu?

    STUDENT - Mam dla ciebie książkę o którą prosiłeś (podaje mu książkę)

    KEVIN - "W poszukiwaniu sensu życia"...

    STUDENT - O tą ci chodziło?

    KEVIN - Dokładnie o tą.

    HERSZ - Co to znowu za ateistyczne brednie.

    KEVIN - Poszukiwanie sensu życia mogę toczyć równolegle na wielu płaszczyznach...

    HERSZ - Gadanie... wiadomo że tylko nasz najjaśniejszy Pan może nas oświecić na tyle byśmy poznali to co nie jest nam do poznania...

    KEVIN - A szukałeś gdzie indziej niż u Boga...

    STUDENT - Szukałem mądrości w ruinach, wezwałem dżina z butelki i nawet mędrzec nie wiedział jak rozpiąc te szelki....

    HERSZ - Zatańczmy lepiej taniec AJWAJ!

    KEVIN - AJWAJ!


    Gasną światła, słychać ogłosy tupających stóp, muzyka,



    GŁOSY - AJWAJ!


    SCENA II


    Ten sam pokój, noc...
    Kevin jest sam.



    KEVIN - Nudno tu...


    Kevin zaczyna rzucać nożami w obrazek na ścianie...



    KEVIN - Oświecenie, psiakrew, co ten cholerny Glogwer sobie myśli... jemu tylko zbawianie ludzi w głowie, a sukcesów żadnych... Mówi że jestem coraz bliżej oświecenia... jakoś nie widze żebym był bliżej oświecenia...


    Jednen z noży wypada przez okno



    GŁOS ZZA OKNA - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

    KEVIN - CISZA! Porządni ludzie chcą spać!

    GŁOS ZZA OKNA - UMIERAM! POMOCY!


    Kevin rzuca kolejny nóż przez okno, jęki milkną



    KEVIN - Kruche i gówniane życie, Jaki ono ma sens.

    GŁOS Z NIEBA - Ma sens! Przynajmniej w twoim przypadku.


    Na scenę z nieba wchodzi po linie El Kasztano



    EL KASZTANO - Dobry wieczór, EL Kasztano de Pies jestem.

    KEVIN - Miło mi pana poznać. Czy jest pan może, za przeproszeniem oczywiście, wytworem mojej spaczonej wyobraźni schizofremika-paranoika nękanego przez rozdętą wątrobe i kaca giganta?
    EL KASZTANO - Nie.

    KEVIN - To dobrze.

    EL KASZTANO - Jestem metafizyczną projekcją helroda oświecenia.

    KEVIN - Dziwna forma jak na tak zaszczytną funkcje.

    EL KASZTANO - Cóż mogłem zawsze zostać 2-tonową słonnicą w stroju baletnicy, śpiewającą basem

    KEVIN - Tak. Jednak ta forma bardziej jest odpowiednia dla tak zaszczytnej funkcji.

    EL KASZTANO - Dziękuje za zrozumienie mojego niecodziennego przypadku....

    KEVIN - W jakim to celu nawiedził mnie pan, panie Kasztano?

    EL KASZTANO - Proszę mi mówić Franklin.Przyszedłem ci powiedzieć że dziś dostąpisz objawienia!

    KEVIN - Że co?

    FRANKLIN - Dowiesz się po co żyjesz...

    KEVIN - Fajnie...

    FRANKLIN - Odwiedzi cię dziś sens życia...

    KEVIN - Sens życia indywidualny czy kolektywny?

    FRANKLIN - Całkowicie Indywidualny...

    KEVIN - A jak mam rozpoznać ten sens życia?

    FRANKLIN - To on rozpozna ciebie.


    Franklin wychodzi z pokoju przez szafę



    KEVIN - Sens życia?


    Człowiek z Kandy wpada przez drzwi krzycząc, zapala się, przelatuje przez pokój i wypada przez okno. Kevin podchodzi do okna.



    KEVIN - Przepraszam... czy pan jest moim sensem życia?

    GŁOS ZZA OKNA - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Nie, to nie ja! AAAAAAAAAAAAA!

    KEVIN - Trudno


    Kevin zasłania zasłony i zamyka drzwi Kładzie się na łóżku. Gaśnie światło.



    SCENA III


    Ten sam pokój, północ... Przez drzwi do pokoju wchodzi po cichu antromorficzna antylopa. Stara się nie zrobić żadnego szmeru i powoltku podchodzi do łóżka w którym leży Kevin. W pewnym momencie Kevin się zrywa i rzuca się na nią. W końcu przyciska ją do podłogi na środku pokoju.


    KEVIN - KTO CIĘ NASŁAŁ? KGB, CIA, MOSSAD, MI-6, KÓŁKO RÓŻAŃCOWE, PANI Z OBUWNICZEGO?!

    ANTYLOPA - Puść mnie! To ja... twój sens życia!

    KEVIN - Jasne.... sens życia, jak jesteś moim sensem życia to jestem Artur król Celtów!

    ANTYLOPA - Dobrze, trzymam cię za słowo.

    KEVIN - Skończmy tą farsę Franek! Wiem że ty kryjesz się za tą maskę (Łapie Antylopę za głowę i zaczyna ją ciągną do siebe..)

    ANTYLOPA - Puść moją głowę! To boli!

    KEVIN (odskakuje jak oparzony) JESUS CHRIST! Apage Satan! HARE KRISZNA! Paszoła Won! Coś ty za demon?

    ANTYLOPA - Mówiłem ci że jestem twoim sensem życia, Kevinie, a może Arturze królu Celtów... (uśmiecha się)

    ARTUR - Nazywaj mnie jak chcesz... Dlaczego akurat antylopa?

    ANTYLOPA - (Kładzie się na łóżko przodem do Artura) Pomyśl głuptasie...

    ARTUR - ...

    ANTYLOPA - Chyba marzyłeś spotkać taką istotę... więc oto jestem

    ARTUR - Rzeczywiście... kiedyś może miałem takie pragnienie. Ale mi przeszło...( podchodzi do okna i odsłania zasłony)

    ANTYLOPA - Wiem że chcesz dowiedzieć się po co żyjesz...

    ARTUR - A kto nie chcę...

    ANTYLOPA - Ci którzy to wiedzą...

    ARTUR - Właśnie... jestem już prawie oświecony, a ty mi zepsujesz moje dotychczasowe ośiągnięcia w dziedzinie poznania sensu życia....

    ANTYLOPA - Głuptasie... (uśmiecha się)

    ARTUR - Przestań tak do mnie mówić!

    ANTYLOPA - Dobrze wasza królewska mość (staje na łóżku i parodiuje dawne powiatanie króla)... więc zapewne wiadome ci jest żem ja ci sensem życia jestem...

    ARTUR - Przestań mnie przedrzeźniać!

    ANTYLOPA - (Siada na łóżku) Zabawny jesteś... (zagląda pod poduszkę) Co to?

    ARTUR - Nie ruszaj tego....

    ANTYLOPA - (wyciąga książkę) "Poszukiwanie sensu życia"? Wierzysz w to co tu napisano?

    ARTUR - To nie twoja sprawa!

    ANTYLOPA - (po cichu, z uśmiechem) Głuptas...

    ARTUR - (rzuca się na nią i przyciska do łóżka) Wynoś się stąd!

    ANTYLOPA - Nie musisz się tak wściekać! (odrzuca go) Masz tu tą swoją książeczkę dla dzieci... (Podaje mu książkę). Nie wiem jak ty ale ja wychodzę. Żegnam oschle. (Idzie w kierunku drzwi)

    ARTUR - Zatrzymaj się!


    Antylopa zatrzymuje się



    ARTUR - Może masz racje...ale nie uprawnia cię to żebyś tak o mnie mówiła.

    ANTYLOPA - Więc przeproś mnie a ja przeproszę ciebie.

    ARTUR - Dobrze... przepraszam że się tak zachowałem...

    ANTYLOPA - A ja przepraszam że nazwałam cię głuptasem...

    ARTUR - Podobno miałaś mi objawić sens mego życia...

    ANTYLOPA - No tak... więć wiedz że wielkie rzeczy są ci pisane. Masz zostać artystą!

    ARTUR - (dostaje napadu śmiechu) Ja? Artysta? Nigdy w życiu!

    ANTYLOPA - Więc sobie będziesz tu egzystował, w tych czterech ścianach i nadal kontemplował nad słowami Hersza Glogwer'a... albo dalej analizował matematycznie równania świata...

    ARTUR - (powstrzymująć śmiech) Ale nie rozumiesz... ja i artysta? To dwa różne bieguny! Ja twardo stąpam po ziemi... a artyści to ludzie którzy wiecznie dumają w chmurach...

    ANTYLOPA - Nie od początku możesz być artystą... możesz o tym nie wiedzieć. Ale przyjdzie noc... taka noc, która zmieni wszystko w twym życiu. Na przykład noc taka jak ta...

    ARTUR - Ale ja się n i e n a d a j ę!

    ANTYLOPA - A te szkice w twoich szufladach? Te twoje tomiki poezji ukryte głeboko pod stosami książek o anazilie matematyczej i mechanice kwantowej? Natury nie oszukasz...

    ARTUR - To więc jak mam zostać artystą?

    ANTYLOPA - Slubuj tu i teraz - na metafizykę, na romantyzm, na czystą formę i na natchnienie. Na muzy, na malarstwo i na poezje!

    ARTUR - (klęka przed antylopą) Ślubuje! Ślubuje być artystą! Na chwałę metafizyki! Ślubuje na moje nowe odmienione życie że będę z całych sił artystą! A ty będziesz mą muzą.

    ANTYLOPA - (Cofa się lekko zarumieniona) Ja? Nie... nie mogę...

    ARTUR - Bądź moją muzą... każdy Don Kichote miał swoją Dulcyneę, więc i ty taką bądź!

    ANTYLOPA - Zgodzę się... dla wyszej idei...

    ARTUR - A więc postanowione! Od jutra rozpoczne nowe życie jako Artur-Artysta z tobą u boku.

    ANTYLOPA - Wybacz mi ale bardzo chcę mi się spać (kładzie się spać na łóżku)...

    ARTUR - No cóż... chyba tylko to w tej sytuacji można zrobić... (również kładzie się spać do łóżka)


    Gaśnie światło



    GŁOS I - Nic już chyba w tym akcie nie mam do dodania...

    GŁOS II - Mimo wszystko ciekaw jestem jak się to potoczy dalej...




    AKT II - Metamorfoza

    SCENA I



    Ten sam pokój. Rano. Antylopa i Kevin leża w tym samym łóżku, śpią. Wchodzi Hersz Glogwer


    HERSZ - Co tu wyrabiacie!


    Artur i Antylopa zrywają się z łóżka



    HERSZ - Kevinie, wytłumacz mi natychmisat, co robi ta antylopa w twoim łóżku...

    ARTUR - Drogi Rabinie... nie unoś się...

    HERSZ - Nie unoś się tak? Ja cię tu ucze metafizyki a ty tutaj mi jakąś sodomie uskuteczniasz tak? Jahwe cię ukara za twe grzechy. Czy chociaż ona jest koszerna?

    ANTYLOPA - Wypraszam sobie... co znowu że obszerna?! Jak pan śmie się tak zwracać do kobiety?!

    HERSZ - I jeszcze to coś mówi! Zaiscie gniew boży cię dotknie Kevinie, nie dość że spółkujesz ze zwierzętami to jeszcze zwierzętami opętanymi przez demony!

    ARTUR - Drogi Herszie, mój przyjacielu. Ta oto antylopa nie jest żadnym demonem, jest moim sensem życia i nic między nami nie zaszło...

    ANTYLOPA - Potwierdze.

    HERSZ - Sens życia? Kevinie! Na Jahwe! Czy coś z tobą nie tak? Nie pamiętasz moich nauk? Tylko nasz dobry Bóg wszechmogący może zesłać na nas oświecenie i w ten sposób możemy dostępować wielkich tajemnic...

    ARTUR - A masz potwierdzenie na te nauki?

    HERSZ - Nie, ale pisma mówią...

    ARTUR - A czy te pisma są autentyczne...

    HERSZ - Najzupełniej!

    ARTUR - Jak potwierdzisz ich autentyczność?

    HERSZ - Mój ojciec, dziad i pradziad i prapradziad i wszyscy przodkowie uczyli się z nich...

    ARTUR - I dostąpili oświecenia...

    HERSZ - Nie było im dane

    ARTUR - A ja mam tutaj żywy dowód na moje oświecenie - tą oto Antylopę....

    HERSZ - To DEMON, nie Antylopa!

    ANTYLOPA - (ze złością) Mam już dość obrażania mnie przez pana! Za kogo pan się uważa?!

    HERSZ - Jestem Rabinem - nauczycielem...

    ANTYLOPA - I to pozwala ci na takie zachowanie?

    HERSZ - Mam uprawnienia...

    ANTYLOPA - Kto je potwierdzi?

    HERSZ - Jahwe.

    ANTYLOPA - Zasłania się pan Bogiem i podciąga pan wszystko pod jego nauki! To niegodziwość.

    HERSZ - Protestuje! Pani nic nie rozumie!

    ANTYLOPA - Zwodzi pan ludzi chowając się za Bogiem. Jak pan ma czelność?


    HERSZ - (ze zrezygnowaniem) Zawiodłem ciebie Jahwe... Ci bezbożnicy nie zasługują na dobroć bycia oświeconym... (idzie w kierunku szafy) Idę się więc powieśić (zamyka się w szafie).


    ARTUR - Sądzisz że mówił poważnie

    ANTYLOPA - Powiesić się w szafie? To czysty absurd...

    ARTUR - A może jednak (zagląda do szafy). A jednak... powiesił się!

    ANTYLOPA - O ironio...


    Cisza









    ANTYLOPA - Co teraz zrobimy?

    ARTUR - Ciężka sprawa... trup Rabina w szafie... mogą to podciągnąc pod antysemityzm...

    ANTYLOPA - Może byśmy coś zjedli... zgłodniałam trochę...

    ARTUR - Masz racje... też chętnie coś przekąsze...


    Światła gasną



    SCENA II


    Pokój ten sam. Zachód słońca. Antylopa pozuje na łóżku. Artur przy sztaludze rysuje. Wchodzi Student z Dr. Hackenbushem.


    ARTUR - (nie odrywając się od rysowania) Witam was...

    STUDENT - (dyskretnie do doktora) Widzi pan... jest z nim bardzoźle.

    DOKTOR - (dyskretnie do studenta) Rzeczywiście. Widze u niego totalny zanik realizmu i materializmu. Na dodatek zachwianie racjonalizmu. Tu trzeba materializm dialektyczny w pigułkach... od zaraz. No i maście przeciw-metafizyczne...

    STUDENT - Kevin... jak widze jest z tobąźle.. przyprowadziłem doktora.

    DOKTOR - Dzień dobry... Dr. Hackenbush do usług.

    ARTUR - (nie odrywając się od rysowania) Na próżno, nic mi nie jest.

    STUDENT - Sam pan widzi doktorze... tylko rysuje i rysuje! To skandal!

    DOKTOR - Panie Kevinie, proszę natychmiast przestać!

    ARTUR - Nie mogę...

    DOKTOR - Na chwilkę... rutynowe badania...

    ARTUR - (odkłada ołówek) No dobrze...(Do Antylopy) Za chwilkę skończymy...

    ANTYLOPA - Mi się nie śpieszy

    STUDENT - To coś mówi??!!

    ARTUR - W zupełności... to moja Antylopa - sens życia.

    DOKTOR - Pan chyba żartuje.

    ARTUR - Jestem śmiertelnie poważny.

    STUDENT - (do doktora) Coraz gorzej, coraz gorzej...

    DOKTOR - (podchodzi do antylopy) Co za dziwny okaz... Niesamowity... z pyska Oryx algazel, a z reszty ciała człowiek... czy mogłaby pani się rozebrać?

    ANTYLOPA - Po co?

    DOKTOR - W celu dogłebnego zbadania pani ciała...

    ANTYLOPA - (powoli odsuwając się od Doktora)Co pan ma na myśli?

    DOKTOR - Musze panią zbadać dogłebnie... taki przypadek musi być naukowo wyjaśniony!

    ANTYLOPA - Niech pan sobie nie pozwala...

    DOKTOR - (idzie za Antylopą) Proszę, na litość boską...

    ANTYLOPA - (zaczyna uciekać) Odczep się pan!

    DOKTOR - (goni za nią) Niech pani da się zbadać!

    ANTYLOPA - (w biegu) Chyba pan śni!


    Doktor goni Antylopę przez cały pokój kilka razy. W końcu pada wyczerpany na łóżko



    DOKTOR - Zdumiewająca wytrzymałość i szybkość (wyciąga notes i notuje) Obiekt nr. 24... Obserwacja 1...

    ARTUR - Proszę przestać!

    DOKTOR - Robię to w imię nauki!

    ARTUR - Pana obecność tutaj wprowadza wiekszy chaos niż obrady sejmu...

    DOKTOR - Proszę pana, taki przypadek m u s i być zbadany

    ANTYLOPA - Tylko nie przypadek!

    DOKTOR - To dla nauki niebywały nabytek, jeśli pan zechce ją wypożyczyć... jestem gotów zapłacić.

    ARTUR - Pan chyba śni.

    DOKTOR - Niech pan wymieni cenę...

    ARTUR - Proszę natychmiast opuścić ten pokój.

    DOKTOR - 200

    ARTUR - Proszę się stąd wynieść!

    DOKTOR - 500

    ARTUR - Wynocha!

    DOKTOR - 1000!

    ARTUR - WON!

    DOKTOR - 1500. Moje ostatnie słowo!

    ARTUR - Pan i pana nauka, psiakrew! Wszystko byście rozkroili i zbadali w imię postępu... psiakrew! Co to za nauka? A gdzie miejsce na uczucia?

    DOKTOR - Uczucia? Pan ma na myśli procesy chemiczne, które...

    ARTUR - Panu chyba ta nauka przewróciła w głowie... UCZUCIA! Miłość, przyjaźń...

    DOKTOR - To tylko hormony...

    ARTUR - Pan i pana metody! Pan jest amoralny...

    DOKTOR - Jestem ponad moralnością... w imię postępu.

    ARTUR - W imię postępu umierali idealiści, a nie takie automaty jak pan .

    DOKTOR - Myli się pan...

    ARTUR - To pan się myli... czy jest pan na tyle głupi by sprowadzić wszystko do prostego a+b=c?

    DOKTOR - Nie koniecznie... a może właściwie...


    Pauza


    DOKTOR - (Do siebie) Niemożliwe! On ma racje... co ja zrobiłem ze swoim życiem... (głośno) To nie ma sensu (Idzie w kierunku szafy) Do widzenia panom. Na zawsze. (Wchodzi do szafy)

    ANTYLOPA - To już drugi trup dziś w szafie...

    ARTUR - Dobrze że mam dużą szafę.

    STUDENT - Proszę nie chwalić dnia przed zachodem słońca (również wchodzi do szafy)

    ANTYLOPA - Trzy... podobno coś to znaczy w numerologii...

    ARTUR - Nie... Trójka to żaden symbol....przynajmniej tutaj


    Gasną światła


    SCENA III


    Ten sam pokój. Noc. Artur i Antylopa leża w łóżku.. Śpią. Wchodzi Nigga.


    NIGGA - Niech od dzisiaj drogi Arturze porzucisz w końcu szaty Kevina i na zawsze staniesz się Arturem...

    (czyni znaki nad głową Artura i Antylopy szepcząc jakieś zaklęcia. Idzie w kierunku drzwi. Zanim przez nie przechodzi mówi jeszcze na oddchodne )

    NIGGA - Słodkich snów, to one jedynie się liczą


    Gasną światła.


    GŁOS I - Myślisz że coś z tego wyjdzie?

    GŁOS II - Mam nadzieje... zgineło już tyle że śmiało może coś z tego wyjść

    GŁOS I - Rewolucja?

    GŁOS II - Za mocne słowo...

    GŁOS I - Bunt.

    GŁOS II - Najlepiej by to ujeło

    GŁOS I - Miejmy nadzieje że szybko się to stanie...

    GŁOS II - Chyba szybko, bo zostały jeszcze dwie postacie które się tu nie pojawiły

    GŁOS I - Towarzysz X i Abramowski?

    GŁOS II - Nie... Bóg i Szatan.

    GŁOS I - Chyba nie osobiście...

    GŁOS II - Oczywiście że nie... to przecież dramat symboliczny

    GŁOS I - Racja, racja... poczekajmy i zobaczmy co się stanie...


    AKT III - Zbawienie

    SCENA I



    Ten sam pokój. Południe. Artur i Antylopa siedzą na łóżku i oglądają rysunki Artura.


    ANTYLOPA - No, no... kawał dobraj roboty Arturze... zaczynasz być prawdziwym artystą...


    Wchodzi Krytyk


    KRYTYK - Dzień dobry, krytykiem jestem i przyszedłem skrytykować pana prace...

    ARTUR - Znaczy się...

    KRYTYK - To co pan robi jest złe...

    ARTUR - To że rysuje?

    KRYTYK - Nie, nie... rysuje pan dobrze, choć nie bardzo dobrze... chodzi mi o tematy pana prac.

    ANTYLOPA - Co panu się nie podoba?

    KRYTYK - Pani... a dokładniej pani wizerunki. Pani jest zbyt awangardowa...

    ANTYLOPA - Co?

    KRYTYK - (Do Artura) Widzi pan... ludziom nie podoba się to co pan ukazuje... połączenie ludzi ze zwierzętami to niezręczny temat. Lepiej wziąć się za widoczki. Czytał pan "Doline Issy"?

    ARTUR - Nie...

    KRYTYK - Widać zresztą. Trzeba pocztyać poejze ludzi kulturalnych i wysublimowanych w smaku... proszę zacząc czytać klasyków - Miłosza... Szymborską... to ludzie których świat docenił i należy na takich samych podwalinach budować swoją sztukę...

    ARTUR - Ale...

    KRYTYK - (wyciąga zza pazuchy dwa pliki papierów) Oto wytyczne i obecne trendy w sztuce i ich dokładne definicje, jak również i przykłady. Ma się pan na nich wzorować... wtedy ośiągnie pan szczęście i sukces w sztuce.

    ARTUR - Nie wiem...

    KRYTYK - Niech pan mi zaufa... zrobi pan sobie własną marke i dalej, hulaj dusza!

    ARTUR - A ten drugi plik?

    KRYTYK - Jak panu się nie spodoba to... to mogę załatwić panu prace w reklamie. Dużo pieniędzy miałby pan z tego i uznanie na całym świecie...

    ARTUR - Pozwoli pan że się namyśle...

    KRYTYK - Wróce za godzine...


    Krytyk wychodzi, gasną światła


    SCENA II


    Ten sam pokój. Popołudnie. Antylopa i Artur czytają kontrakty.


    ANTYLOPA - Nic z tego nie rozumiem... no oprócz tego że będziesz miał sławę i dochody.

    ARTUR - Ja również nic a nic nie rozumiem. Dużo naukowych definicji... zero zrozumiałych treści... no oprócz tych zysków...

    ANTYLOPA - Wygląda to jak podstęp...


    Wchodzi krytyk


    KRYTYK - No i co? Zdecydowałeś się?

    ARTUR - Nie jestem pewien...

    KRYTYK - Wystarczy podpisać...

    ARTUR - Chyba jednak

    GŁOS ZZA OKNA - STÓJ!


    Przez okno wpada uczepiony liny Salve W Tory Dali


    SALVE - Nie podpisuj tego!

    KRYTYK - Proszę się nie wtrącać! To sprawa pomiędzy mną a tym młodzieńcem... (mierzy go wzrokiem) Pana chyba skądś znam...

    SALVE - Salve W Tory Dali, skrytykował pan mnie kiedyś...

    KRYTYK - Ach tak... a teraz dziękuje... mam tutaj ważna sprawę. (do Artura) Więc jak?

    SALVE - Nie podpisuj! Sprzedasz swoją duszę i talent... chcesz tego?

    KRYTYK - Mała cena... za sławę i kasę... wyobraź sobie.

    SALVE - ...Pracujesz dzień i noc jak automat wypluwając z siebie godno pożałowania tandetę bez jakichkolwiek przesłań... czy ty chcesz to robić?

    ARTUR - Nie... nie wiem... (łapie się za głowe i patrzy w kierunku szafy)

    ANTYLOPA - Artur! Nawet o tym nie myśl.

    SALVE - Ją też ci zabiorą. Twoją Antylopę też.

    KRYTYK - Kłamstwa... będziesz się mógł z nią widywać w ustalonym czasie... o ustalonych porach (podsuwa papiery Arturowi i zwraca się do niego) Podpisuj... to jedyna szansa dla ciebie...

    SALVE - Zrób to a umrzesz...

    KRYTYK - Gadanie...

    SALVE - Kusisz jak wąż, kanalio.

    KRYTYK - Tylko nie kanalio, jestem szanowanym obywatelem...

    SALVE - Z listą ofiar dłuższą niż stąd do Australii

    KRYTYK - To pomówienia (macha ręką). Zresztą co pan się zna... jest pan tylko jakimś tam malarzem...

    SALVE - Można przyrównać mnie do anioła stróża tego młodzieńca...

    KRYTYK - Niezbyt trafne ujęcie tego. (Daje papiery i pióro Arturowi) Podpisuj wreszcie.

    ANTYLOPA - (wyrywa papiery Arturowi i je drze) NIE!

    KRYTYK - Pożałujecie tego! Ty i ta twoja Antylopa! Napisze o twojej twórczości najgorszą recenzje. Umrzesz w głodzie i samotności.

    ARTUR - (z gniewem) Myśli pan że to że pan jest "szanowanym krytykiem" daje to panu moc do mówienia co jest dobre a co złe? (podchodzi do Krytyka) Tak?

    SALVE - A co z pana sumieniem? Nadal pan go sobie nie kupił? (podchodzi do Krytyka z drugiej strony)

    ANTYLOPA - I jak pan się z tego teraz wykręci? Nasza trójka przeciwko panu... nic pan nam nie zrobi (Salve, Artur i Antylopa otaczają Krytyka)


    SALVE, ANTYLOPA i ARTUR (razem) - Jesteś dla nas nikim.


    Artur bierze nesseser Krytyka i wywala go przez okno.


    ARTUR - I co teraz panie "wielki i wszechmocny krytyku"?

    KRYTYK - Jednye sensowne wyjście (wchodzi do szafy)


    SALVE - Ja się z państwem żegnam... Adieu!


    Salve wychodzi przez okno

    ANTYLOPA - Kolejny trup w szafie... No i co teraz drogi Arturze?

    ARTUR - Kupimy większą szafę, a życie będzie się toczyło dalej...

    ANTYLOPA - A świat jest nadal nieodgadniony.

    ARTUR - Cóż... C'Est La Vie.


    Gaśnie światło


    GŁOS I - Jak myślisz... Co to było?

    GŁOS II - Metafizyka...

    GŁOS I - Ajwaj

    GŁOS II - Sprawnie to ująłeś.


    KOMENTARZE:

    Tylda (~) oznacza podpis osoby niezarejestrowanej.


    2005-01-05 00:08    IP: brak danych


    odkrywcze i bardzo na czasie.ajwaj.
    --
    ~szaradebeściara


    2006-03-17 21:57    IP: brak danych


    niesamowicie okeokeokej
    --
    ~feel


    2006-07-23 21:36    IP: brak danych


    Niezłe, przyznać muszę. Ale napisz coś więcej jakiś ciąg dalszy albo coś, oke??

    --
    ~Neave


    2007-05-18 17:30    IP: 88.156.65.12


    Ajwaj po prostu no... tylko przyda się ciąg dalszy
    --
    ~Wiedzmikolaj


    2007-08-25 16:09    IP: 77.100.215.155


    Bardzo ciekawe i wciagajace.. Podobalo mi sie ale nie ma konca. Chetnie dowiedziala bym sie jaki jest ciag dalszy tej opowiesci i jak to sie zakonczy.
    --
    ~Ola


    2010-01-06 12:05    IP: 79.185.222.179


    może miałeś dobre intencje ale utwór który zapowiadał się całkiem nieźle (cytat użyty na początku całkiem trafny)stał się przdługim kiczem który tylko współcześni niewykształceniu ludzie, którzy nie oczekują czegoś więcej od literatury, mogą nazwać czymś dobrym. Straciłeś klimat, atmosferę, którą później próbujesz rozpaczliwie ratować. Rada na przyszłość :czytaj więcej prawdziwych sztuk.
    --
    Aki



    DODAJ KOMENTARZ

    Pola oznaczone gwiazdką są obowiązkowe

    Podaj swoje imię*:
    Podaj swój adres email:
    Zapisz słownie cyfrę 7*:



    Zawarte tu prace moża wykorzystywać tylko za wyraźną zgodą autorów | Magor 1999-2018 | Idea, gfx & code: Vaticinator | Twoje IP: 18.221.100.57