Wróc do menu: opowiadanieComputer Files
Niektóre gry wciągają...
Niektóre Gry wciągają NA ZAWSZE...
*Prolog*
C:/Start
Odgarnęła ręką gałąź zasłaniającą jej widok.
Mocniej ścisnęła miecz w spoconej dłoni.
Nie pamiętała już prawie ,że nie należy do tego świata.
Nie wiedziała za bardzo jak się tu znalazła.
Nie pamiętała tytułu tej tajemniczej gry.
Nie wiedziała, czy uda jej się stąd wydostać.
Wiedziała jedno...
... musi przeżyć.
*Plik pierwszy*
-> exit
Command does not exist
Gdy dotarła do wioski miała na sobie tylko strzępy ubrania.
Weszła do karczmy. Rzuciła sakiewkę na stół i poczłapała na górę, nie zwarzając na wzrok
mieszczan.
-Pani, pani! Tu jest za dużo!- wrzasnął za nią, aż nazbyt współczująco karczmarz.
Odwróciła się. Jedną ręką zasłoniła niezbyt głęboką, ale krwawiącą ranę na prawym ramieniu.
Splunęła.
-Nie jesteś ze mną na pani, psia Twoja mać!- wysyczała i ruszyła dalej schodami.
-> quit
Command does not exist
Usiadła na łóżku. Delikatnie ujęła rzemyk, który miała na szyi i wydobyła w ten sposób
hematyt ukryty między piersiami.
Mamrocząc zaklęcie i przekleństwa co do własnej nieuwagi przesuwała opalizujący kamień
wzdłuż ran; szczególnie tych głębokich i widocznych.
Po chwili, wyczerpana, zasnęła.
-> close file
Bad file or checksume.
Sen powtarzał się i powtarzał. Za każdym razem widziała klawiaturę, która w tym świecie nie
miała prawa istnieć. I za każdym razem paniczym ruchem próbowała wcisnąć f10.
-> f10
No such command.
A potem wszystko znikało. Nie, ona znikała. Wchłonięta w ekran.
A w pustej ciemności spoczywała jak gdyby nigdy nic, klawiatura. Samsunga (r).
Zawsze budziła się z krzykiem.
Miało to jednak tę poważną zaletę, że pamiętała kim jest.
I zawsze budziła się w porę. Dokładnie wtedy gdy po ranach nie było ani śladu.
-> escape
Can't you read? You're stuck here!
Marzyła chociażby o tym, by był tu ktoś taki jak ona, ktoś nie-stąd.
Narazie szukała gaju cytrynowego, coby zrobić baterie.
Rano zeszła na śniadanie.
Głowa bolała ją ,ale mimo to zamówiła kufel piwa i jajecznicę z bohenkiem razowca.
Rzuciła się na to jak głodne zaszczute zwierzę, kierując tym samym wzrok ludzi
naokoło na siebie. Karczmarz patrzał ze zdumieniem na brak ran i nowe szaty.
-Pani...- ozwał się niespokojnie podchodząc do jej stolika- Czy Ty jesteś ..czarodziejką?
Uniosła gniewnie oczy, a potem i całą głowę.
-Mówiłam już, nie jesteś ze ną na pani. Mów mi Miz. -ofuknęła go.
-Pochodzisz z Koła?- spytał nicierpliwie i nieporadnie tnąc jednocześnie ścierę .
-Z jakiego pierdolonego Koła, daj mi zjeść! -walnęła pięścią w stół.
Miało to taki efekt, że kufel z piwem przechylił się niebezpiecznie, wylewając się nawet
poza krawędź.
Aga wyciągnęła rękę i krzyknęła cicho i urywanie "Nie!". Cała wylana zawartość wróciła
do kufla. Karczmarz zagryzł wargę, rozszerzyłźrenice i podreptał do innego gościa.
-> alt+ctrl+del
critical error, please resume or close window.
Your system will now close up.
*File two*
Do karczmy wpadł człowiek. Chłopak.
Omiótł wzrokiem pomieszczenie, wrzasnął i wybiegł.
-STÓJ!- krzyknęła, podrywając się z krzesła ,chwytając w biegu miecz i wybiegając z karczmy.
Pewnie nie zrobiłaby tego, gdyby chłopak nie wrzasnął.
Wtedy bowiem skierowała na niego wzrok. Oprócz cloudowskiego miecza, który całkiem
wystarczająco wyróżniał go z tłumu, miał na sobie T-shirt i jeansy.
-> pause game
Game paused. Hit any key to restart.
Huh?
-PARALIŻ!- krzyknęła kierując otwartą dłoń w kierunku nieznajomego (?).
Ten zawisnął w powietrzu w pół kroku i upadł ciężko na brukowaną uliczkę.
-Hey, are you okey?- podbiegła do niego, jego głowę ułożyła sobie na kolanach.
Odpięła miecz. Hematyt przyłożyła mu do czoła.
Na ulicy nie było wielu ludzi, a Ci którzy byli, ukryli się w załomach uliczek.
-Errmm....- wymruczał coś niezrozumiale... Widzała coś znajomego w jego oczach.- Huh?
Nie zastanawiała się.
-The title! The damn title! What was it?! The game title!??!! Quick!
-Calm down, pretty one, I don't know what you're talking about.- obudził się.
Żywymi oczami rozglądał się wokół. Dłonią szukał miecza. Był czujny. Może nie był na
tyle szalony by zdradzać siebie i swoje pochodzenie.
-Hey...-wyjąkała, w jego oczach był znajomość jej świata, jej kraju, jej samej. -Kintaro..?
Ty jesteś... Kinuś, prawda?
Kintaro usiadł samodzielnie. Uklękł na twardych kamieniach.
Spojrzał na wpół nieprzytomnie, wyciągnął dłonie by objąć jej twarz.
-Mi.. Mizia? -wydukał.
Tak jak siedziała, rozpłakała się i wtuliła głowę w jego klatkę piersiową.
-Ki..Kintarooo.... -załkała z okolic jego bluzki- Dla..dlacze-eego mu-musii..my.. spoty-
ykaa.. ać sie-em tu..tu-uutaaaaaj ?!
Nic nie odpowiedział. Gładził ją delikatnie po włosach, urośniętych już i nie obcinanych
przez jakiś czas, związanych w fantazyjną kitkę.
-Nim zapomnisz... Tytuł gry, zakichany tytuł tej kurewskiej gry, jaki jest ????-wydarła się
nagle, wyrywajc mu się z uspokajających objęć.
-> load game
try again. Bad command.
Zmarszczył czoło. Chwycił miecz.
-> open C:\memory\memory.doc
Can't find file. Can't find dir. Creat it? y/n...?
-Ja... Miz ja... Ja już nie pamiętam....- mina mu zrzedła. Brwi ściagnęły.
Widziała co to oznacza. Z jej słów słusznie wnioskował, że to jedyna rzecz, która może
w czymś pomóc. Tak wyglądała twarz faceta, który zaraz się rozpłacze.....
*end of dir. close file.*
==================================================
For my best pen-pal Kintaro, from Mizuumi
Mizuumi is registred trademark of OmoideProducts
So does Kintaro and "Computer Files"
Copyright Ĺ 2001
==================================================
Mizuumi
KOMENTARZE:
Brak komentarzy
DODAJ KOMENTARZ