![]() | Ranalf | PRACE | DANE | MAJĄTEK |
Brak słowa wstępnego.
Władca ciała | czasy zamierzchłe |
Trup
Zimno. Cholernie zimno. Lodowe sople zwisają z wąsów i ocierają się o wargi leciutko, ale bezustannie, co po kilku godzinach doprowadza usta do strasznego bólu. Czujecie, jak krew zastyga w żyłach? Jak tłoczy się coraz wolniej i wolniej, by w końcu zamarznąć? Owinięcie szmatami metalowych części pancerza też nic nie dało, hełm i kolczuga są ciężkie, lodowate. Bogowie, czyż nie lepiej wyrzucić to żelastwo precz?! Do tego ten przeklęty wiatr, wyje przeraźliwie i smaga Wasze twarze jak powroźniczy bicz. Płaszcze i kurtki są przemoczone, ważą chyba tyle co cała zbroja płytowa. Cieszcie się, że tu jest przynajmniej las, gdzie śnieg nie pada na Wasze głowy, a wicher zdaje się być tylko niewinnym podmuchem prawdziwego wiatru pustkowi.
Ale cóż to? Spójrzcie! Tam w krzakach, ktoś leży! O, a tam, trochę dalej widać konia! Czyżby zamarzły wędrowiec? Śnieg tu szkarłatny, niewyraźnie, to prawda, bo nieco już go przybyło. To krew...... (kliknij aby zobaczyć całość)