Dane osobowe
Imię: Tyrael
Rasa: elf
Tytuły: brak
Historia:
-W prawo! w lewo! Przyłoż się! Mocniej! Z życiem! Co jest z Tobą do cholery! -faworyzował mnie podczas treningu fechtunku mój ojciec
-No rozpłataj na czesci do diabła tegoż manekina!
Z okrzykiem i potężnym zamachem miecza pozbawiłem manekina głowy i czesci torsu. Opadłem na ziemie ciężko sapiąc, wypuszczając z dłoni ciężkiego dwuręczniaka. Ćwiczebna zbroja zadzwoniła podczas upadku, hełm potoczył się po spalonej słoncem i udeptanej ziemi.
Białe włosy opadły mi na ramiona.
-Noo...to się nazywa młócenie wroga heehe...-rzekł trener. Z satysfakcją podniósł hełm, i podał mi ręke.
-Wiesz Talionie, wole jednak kowalstwo -odparłem na pochwałę kowala.
-Powiem, Ci Tyraelu pewną mądrość którą kiedyś powiedział mi mój dziad-dobry kowal i płatnerz, to taki który walczy. Bo wie czego ma od broni i pancerza wymagac. Walka uzupełnia płatnerstwo, a płatnerstwo kowalstwo.
-przypuśćmy że zrozumiałem...
-OJJJ- jęknął krasnolud i poleciał do wychodka-tam gdzie Królowie chadzają sami. Po drodze by się zabił na swojej brodzie która była pokaźnej długości. Czyżby to kapusta z grochem która była na obiad?? hmmm...zamyśliłem się i z garnczkiem poszedłem do kuźni się przebrać, aby troche pokuć. Przebrałem się w lniane gacie, i ubrałem kowalski fartuch.
Podszedłem do kowadła, popatrzyłem w kąt- na ostrza kilku nieudanych eksperymentów.
Hmm...dwuręczniak, półtorak...jednoręczny...halabarda...zamyśliłem się. Niewiedzałem za co się zabrać.Długo się gryzłem z myślami, aż postanowiłem wykuć niezdolną po przebicia oraz najpiękniejszą, zbroje z księżycowego srebra , jedyną która wyszła spod ręki elfa,oraz oręż z tegoż materiału. Księżycowe srebro miało niesamowite właściwości-. Było lekkie niczym puch, twarde jak granit. I raziło złe istoty jak prawdziwe srebro. Z zamysłu mnie wyrwał mnie stukot okutych butów po posadzce. Acha...To mój mistrz przyszedł z nagłej przegonki . Lekko spocony, ale widocznie zadowolony podszedł ku piecu, i dołożył drew, aby podniecic ogień.
- I co?? Za co się dzisiaj zabieramy?? Glewia, Topór?? A może za coś większego?? Meteorowego duna...-z uśmiechem na twarzy wyliczał Talion. Jego głowa wymyślała miliardy pomysłów w kilka sekund. Ale większość jego pomysłów było albo niebezpieczne albo wręcz samobójcze. Raz próbowaliśmy zbudować rusznice na niedźwiedzie, ale brakowało mało aby Talion nie skończył w kostnicy.
-Hmmm...Mistrzu...czy mógłbyś mi powiedzieć gdzie zdobyć kawał księżycowego srebra??
-Czy Ty wiesz o co prosisz??- zdębiał i usiadł
-Talionie...-popatrzyłem na niego mymi niebieskimi oczyma
-AAaaaa...więc to Cie gryzie...-wzdychnął i wyjął fajkowe ziele. Zapalił w fajce którą mu dałem na setne urodziny .Podrapał się po bujnej brodzie i pociągnął sobie fajki.
-To jak z moim srebrem Talionie?? Czy mogę liczyć na Twoją pomoc??
Po długim namysle odpowiedział mi- jeśli chcesz kuć z srebra, to musisz mieć czerwony adamantyt. A takowego nie posiadasz. Jusz chciałem zabrać głos, ale mi przerwał.
- Ty mniemasz...ale Stary Talion ma niejedno w swojej skrzyni hehehe *wyskoczył jak z procy , podrapał mnie po głowie, i podbiegł ku skrzyni. Chwile grzebał, aż wyjął pokaźnych rozmiarów papierowy pakunek. Rozerwał papier i dał mi w ręce czerwony blok metalu.Był czerwony. Jak krew-pomyślałem.
-No...to masz jusz adamantyt. Ale srebro, musisz sam zdobyć. W tym Ci juz nie mogę pomóc.
- Talionie...wyruszam jutro rano...popytam w królewskim magazynie, jak myślisz??
-może się tam zawieruszył jakiś kawałek...ale wątpie...to strasznie drogi, i niesłychanie rzadki materiał.
-ide spać...rzekłem mu, i zdjąłem fartuch kowalski.nie było z ciebie dzisiaj pożytku...powiedziałem jakby do kowadła i odeszłem.
Mój przybrany ojciec rano już czekał na mnie przed domem.
-Tyrael... uważaj na siebie...
Ubrany juz w skórzany kaftan, i z plecakiem na ramieniu podszedłem do Niego, i podałem Mu być może ostatni raz w życiu- dłoń.
- Dziękuje Ci że zająłeś się mną, gdy byłem dzieckiem. Ze trenowałeś mnie, że uczyłeś kowalstwa i płatnerstwa. Za to...że choć jestem elfem...przygarnąłeś mnie, i nauczyłeś moralności. Rozpłakałem się. Przytuliłem się ostatni raz do Ojca. Odwzajemnił uscisk, i rzekł ze łzami w oczach:
-Niech Nethfal użyczy Ci swej siły, moje dziecko....
Wyruszyłem w nieznane...w poszukiwaniu jedynego kruszczu, który może mi pomóc w spełniemniu marzenia.