Wróc do menu: okruchyNostalgia
Promienie słońca przedzierają się przez smagane lekkim wiatrem korony drzew, tworząc u twych stóp migotliwą, ruchomą mozaikę świateł i cieni. Masz wrażenie, że dawno nikt już nie podróżował tym traktem. Konary i pnącza zdają się powoli lecz nieubłaganie pożerać ścieżkę, jak gdyby chciały ją przywrócić do prawowitej dziedziny lasu. Kiedy wędrowałeś nią pierwszy raz, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Co prawda, była wtedy noc, może więc wszystko to sprawa tamtego bladego, księżycowego światła? Może to ono tworzyło tę magiczną atmosferę? A może to kwestia tamtego czasu i tamtej osoby, która na tę drogę trafiła? Uśmiechasz się do siebie łapiąc na tym, że właśnie pomyślałeś o sobie jako kimś innym. Choć rzeczywiście – ty, wtedy, wędrując tym szlakiem, nie byłeś tą samą osobą, która stąpa po nim teraz.
Przypominasz sobie tamten czas i mieszankę uczuć, która tobą targała. Mieszankę gniewu, który pchał naprzód, każąc zostawić wszystko za sobą, ale też strachu i niepewności tego, co będzie. Gdybyś tylko wiedział… Mimowolny uśmiech znów pojawia się na twej twarzy. Gdybyś tylko wiedział co miało się wydarzyć później, nie przyszło by ci do głowy się bać. Zamiast powłóczyć niepewnie nogami, jakby z przymusu, biegłbyś ile sił, wykrzykując „Już prawie! Już jestem na miejscu!”
Gdybyś tylko wiedział.
Na rozstaju dróg ledwo dostrzegasz zarośniętą tablicę. Zmurszały, porośnięty mchem drogowskaz, częściowo przysłonięty gałęziami jest ledwo czytelny. Ty jednak dobrze wiesz i bez czytania co głosi napis. Wyrył się w twej pamięci dużo mocniej, dużo wyraźniej niż na tych starych deskach.
Jeszcze kilka kroków i dostrzegasz pomiędzy drzewami szare wieżyce pnące się ponuro do nieba. Wydają się dość groteskowe na tle błękitnego, słonecznego nieba. Masz wrażenie, że zostały wzniesione z myślą o księżycowych nocach, albo burzach, na których tle mogłyby wyglądać groźnie. Dziś jednak widzisz w nich tylko echo dawnej chwały i dumy. Może nie minionej, ale przynajmniej uśpionej.
Wreszcie drzewa przerzedzają się i ścieżka wyprowadza cię na otwartą przestrzeń. Twoim oczom ukazuje się zamek w pełnej krasie, mimo że nadgryziony zębem czasu, nadal budzący respekt, dokładnie tak, jak przed laty. Dobrze wiesz, że te mury te były świadkami historii jeszcze na długo zanim tu trafiłeś, a lata ich świetności i chwały niknęły gdzieś w mrokach dziejów. Dla ciebie jednak zdecydowanie ważniejsze są te młodsze dzieje. Nie tak doniosłe, nie opiewane w pieśniach bardów, ale znacznie tobie bliższe.
Furta bramna zdaje się skrzypieć znacznie przenikliwiej niż to pamiętałeś, na tyle głośno by spłoszyć wrony z pobliskiej baszty. Dziedziniec jest oczywiście opustoszały. Nie spodziewałeś się przecież nikogo tu spotkać, wiedziałeś, że tamte czasy minęły. Ale wciąż… Jakaś niewysłowiona nieśmiała nadzieja, że może jednak się mylisz, uleciała, zostawiając po sobie uczucie lekkiego zawodu. Przypominasz sobie ciepłe, przyjazne, wyrozumiałe uśmiechy tych, którzy pierwsi cię powitali, kiedy tu przybyłeś. Zamek był wtedy siedzibą i schronieniem przeróżnych postaci, które nie mogły lub nie chciały znaleźć sobie miejsca gdzie indziej, ale także takich, które spośród wszystkich możliwych miejsc na świecie wolały ponad wszystko właśnie to. Tak właściwie to one, a nie te mury, stanowiły istotę tego miejsca.
Otrząsnąwszy się ze wspomnień, podnosisz swoje tobołki, które zostawiłeś, żeby dać odpocząć zmęczonym plecom. Czujesz potrzebę obejrzenia jeszcze raz tych wszystkich miejsc, w których zwykłeś przebywać najczęściej.
Mijasz plac świątynny, miejsce nieustannych dyskusji, serce zamkowych obrzędów. Ile razy płomienie ognisk wbijały się w czarne niebo, rzucając dookoła cienie roztańczonych, rozśpiewanych mieszkańców? Ile życzeń pomyślności na nowy rok, dobrych plonów, ciepłego lata wzlatywało w niebo wraz z tymi ogniami? Ile z nich się spełniło?
Wędrując dalej mijasz kolejne budynki, które przywołują wspomnienia. Czasem bardzo ogólne i mętne, jak choćby ogrody, w których powstawały najznamienitsze dzieła, jakie trafiały do zamkowej galerii czy biblioteki. Czasem zaś szczegółowe i trywialne, jak chćby ta przewrócona ława na blankach, przy której rankiem zwykło się jadać śniadanie.
Błąkając się bez celu orientujesz się, że zbliżasz się do gospody. Jeśli miałbyś wskazać najważniejsze miejsce w zamku, zdecydowanie byłoby to właśnie ono. To tu najczęściej można było się natknąć na kogoś, porozmawiać o czymkolwiek, pokłócić się śmiertelnie na jakiś nieistotny temat, często opróżniając przy tym kufel grogu lub dwa.
To miejsce zdaje się najbardziej dotknięte upływem czasu. Trzeba mu przyznać, że nigdy nie miało lekko. To właściwie cud, że po tych wszystkie wydarzeniach jakich było świadkiem, nadal stoi całe. Siadasz przy jednej z ław, tej w kącie, niedaleko kominka. Stąd zawsze można było w spokoju obserwować izbę i gości, samemu unikając wzroku innych. Do tego zimami było tu zawsze przyjemnie ciepło od ognia. To chyba najbardziej „twoje” miejsce w całym zamku. Jednocześnie w jego sercu, ale nie w centrum uwagi, nieco na uboczu, nieco w cieniu. Pewnie dlatego wybrałeś je, kiedy trafiłeś tu po raz pierwszy.
Znów przypominasz sobie mieszankę uczuć, która towarzyszyła ci tamtej nocy. Z jednej strony tak obca, bo przecież teraz to miejsce zdaje ci się tak znane i bliskie. Z drugiej jednak strony… Przecież właśnie znów się to dzieje. Przed tobą droga, może nawet dłuższa i cięższa. Znów czujesz to mrowienie w żołądku, niepewność tego, co będzie. Choć tym razem nie ma w tobie tej potrzeby porzucenia dawnego życia, zostawienia za sobą wszystkiego tak, jak wtedy, strach jest ten sam. Dokąd ta droga cię zaprowadzi? Czy warta jest zostawienia za sobą tego, co znane? Historia zatacza koło, kończy się tak, jak się zaczęła.
Tym samym zaczyna się nowa historia. Znów uśmiechasz się do siebie skrobiąc bezmyślnie nożem po blacie ławy, przypominając sobie swoje rozterki sprzed lat. Z perspektywy czasu wydają ci się błahe, ale wiesz, że wcale takie nie były. Może za kilka, kilkanaście lat będziesz wracał we wspomnieniach do tej chwili, tego czasu? Będziesz uśmiechał się na myśl jak niepotrzebnie martwiłeś się co się dalej stanie? Jedno, czego jesteś pewien, to że przed tobą nowy rozdział, nowa przygoda. Taka, która na zawsze zostanie w twoim sercu, jak ta sprzed lat.
Otrząsając się z zamyślenia, odczytujesz napis, który właśnie powstał na ławie. Drobny ślad twojej wizyty. Wychodząc, zastanawiasz się, czy któregoś dnia jeden z dawnych mieszkańców trafi tutaj jak ty, wiedziony wspomnieniami minionych czasów. Może zauważy go i uśmiechnie się do siebie przypominając sobie wspólne historie? Mimo wszystko zdajesz sobie sprawę, że to mało prawdopodobne. Twój drobny żart skazany jest na zapomnienie. Nie przeszkadza ci to jednak. Znasz dawnych mieszkańców i jesteś przekonany, że wspomnienia tych czasów wyryły się w ich sercach znacznie mocniej niż jakikolwiek napis w drewnie.
Tymczasem docierasz ponownie do bramy, rzucając ostatnie spojrzenie za siebie. Wypełniony dziwnym spokojem ducha poprawiasz tobołki na plecach i pewnym krokiem ruszasz przed siebie.
KOMENTARZE:
Brak komentarzy
DODAJ KOMENTARZ